Tytuł: Waleczna. Wielkomiejska baśń
Autor: Holly Black
Wydawnictwo: Dolonośląskie
Liczba stron: 208
Data wydania: marzec 2007
Ocena: 5/10
Autor: Holly Black
Wydawnictwo: Dolonośląskie
Liczba stron: 208
Data wydania: marzec 2007
Ocena: 5/10
Nie dawno czytałam inną książkę autorki i byłam pewna, że jest to
seria taka, która opowiada o tych samych bohaterach. Natomiast okazało się, iż
jest to bardziej taki cykl. Wiecie, o co mi chodzi, są one takie luźno
połączone ze sobą. Jako przykład czegoś podobnego mogę podać serię Kerrelyn
Sparks czy Christine Feehan. Jak już sobie to uświadomiłam, to byłam trochę
zawiedzona, ponieważ miałam nadzieję na poprawę w kolejnym tomie, a tu
niespodzianka tamta historia już się zakończyła.
Z drugiej strony to dzieło autorki
podobało mi się bardziej. Tym razem nie było jednego wielkiego chaosu.
Większość była w miarę ładnie i składnie powiązana ze sobą. Wydarzenia były
logiczne i spokojnie mogłam zrozumieć i przyswoić, co się akurat dzieje. Nadal
mamy doczynienia z wszechwiedzącym narratorem, ale tym razem historia
jest opowiadana tylko z jednego punktu widzenia, więc to da się jeszcze
przeżyć. Poza tym mam wrażenie, że skoro mogłam spokojnie ogarnąć, co się
wydarzyło, to nie przykładałam aż takiej wagi do narracji.
Chociaż bohaterowie są zupełnie inni niż w
poprzedniej książce, to jak dla mnie nadal należą do tych bardziej
niewykreowanych. W sumie to zastanawiałam się nad tą kwestią i doszłam do
wniosku, iż moje odczucia mogą być spowodowane małą grubością lektury. Bardzo
możliwe, że są to bohaterowie, którzy potrzebują trochę czasu, aby się rozwinąć
i ukazać nam swoje zawiłe osobowości. Tylko, jaki jest sens umieszczania takich
postaci w książkach, które są tak krótkie. Pomijając to wszystko Val strasznie
przypomina mi Kay, jest ona po prostu lekko zmodyfikowaną wersją Kay.
To jeszcze kilka słów o tym nieszczęsnym
wątku miłosnym. Nie spodziewałam się żadnej poprawy na tej płaszczyźnie i się
nie pomyliłam. Żadnego napięcia między bohaterami, ani jednej oznaki, że
zakochują się w sobie. Ja nie mogę tego pojąć moim umysłem. Rozumiem, miłość
może być niespodziewana i w ogóle, ale zazwyczaj jakieś oznaki tego można
znaleźć, a tutaj jest zupełna pustka. To jest coś w stylu trzy sekundy temu nie
byłam w tobie zakochana, ale bam teraz już tak, chociaż sama nie wiem
czemu.
Bardzo mnie zirytował jeden, a do tego
powtarzający się w obu lekturach, wątek. Mianowicie chodzi o to, że dziewczyna
popełniła jakiś błąd, na co chłopak: ja już ciebie nie chcę. Nie żeby coś, ale
zdecydowanie nie lubię takich tekstów, niby dodają trochę realizmu, ale w tym
wypadku po prostu mi nie pasowały. Można było to rozwiązać poprzez
stwierdzenie, iż potrzebuje on trochę czasu, aby to wszystko przemyśleć. Tak to
by chyba lepiej wypadło.
Podsumowując, ta książka podobała mi się
bardziej niż poprzednia, ale nadal jakoś nie koniecznie przypadła mi do gustu.
Jak sami widzicie była masa rzeczy, które mnie irytowały. Sama jestem zdziwiona
jak bardzo nie lubię tej lektury. Coś takiego zdarza mi się bardzo rzadko i z
tego powodu jestem zdumiona. Jak poprzednio nie polecam, no chyba, że już wam
się aż tak nudzi.
Recenzja bierze udział w Rekord 2014, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Book Lovers, Czytam Fantastykę, Klucznik, Bingo czytelnicze, Czytamy polecane książki, Pod hasłem.