Na początku chciałabym wytłumaczyć z jakiego powodu nie pisałam przez tak długi okres czasu. Jak pewnie się orientujecie w październiku rozpoczęłam studia na politechnice warszawskiej i niestety nie udało mi się tak rozłożyć czas, aby mieć kiedy pisać recenzje dla was, jak i uczyć się. Nie byłam z tego powodu zbyt szczęśliwa, niestety studia były w tamtym momencie priorytetem. Co prawda w tym semestrze jest jeszcze gorzej, to czuje, iż uda mi się to wszystko ze sobą połączyć. Z pewnością będę się starała publikować posty tak mniej więcej raz w tygodniu (myślę, że będzie to odpowiednia częstotliwość). Zdecydowanie polecam zajrzeć na mój profil na instagaramie, ponieważ ostatnimi czasy to tam pojawiam się zdecydowanie częściej.
Tak jeśli chodzi jeszcze o kwestie organizacyjne, to prawdopodobnie na początku maja ruszy na blogu zaległy konkurs z okazji 2 urodzin bloga :)
Tytuł: Do wszystkich chłopców, których kochałam
Autor: Jenny Han
Wydawnictwo: Wydawnictwo Ole
Liczba stron: 448
Data wydania: kwiecień 2014
Ocena: 8/10
Tę książkę wypożyczyłam z
biblioteki i chociaż nie jest to gatunek literacki, po który zazwyczaj sięgam,
to chciałam się przekonać jak ja odbiorę tę książkę, a słyszałam o niej wiele
dobrego zarówno w naszej polskiej blogosferze, jak i na zagranicznych blogach.
Jeśli mam być szczera, to po tych wszystkich opiniach i po blurbie z tyłu
książki spodziewałam się czegoś kompletnie innego. Zostałam pozytywnie
zaskoczona.
Po pierwsze, sam pomysł na
historię jest świetny. Uważam, że dużo młodych ludzi, zarówno dziewczyn, jak i
chłopaków, jest w stanie utożsamić się z główną bohaterką. Myślę, że dla wielu
osób spisywanie swoich odczuć jest najlepszym sposobem na uporanie się z nimi i
chociaż pewnie większość z nas ( w tym ja) wolałaby robić coś takiego w
pamiętniku, to pisanie listów przez bohaterkę jest w pełni przeze mnie
zrozumiane. Jakby na to nie patrzeć dla niej jest to swoisty pamiętnik i z
pewnością nie spodziewa się, że ktoś, a zwłaszcza osoby, do których pisze, to
zobaczą.
Po tym jak dowiedziałam się, że
owe listy zostają wysłane, a Lara musi sobie poradzić z "bagnem", w
które po części sama się wpakowała, to w mojej głowie wykiełkowało kilkanaście
teorii, jak to będzie wyglądać. Największym zaskoczeniem było to, że żadna się
nie sprawdziła. Z jednej strony uważam to za wielki plus, ponieważ lekturze
udało się mnie zaskoczyć, ale z drugiej jestem tak troszkę zawiedziona,
ponieważ moje pomysły były równie ciekawe.
Kolejną dobrą stroną tej książki
jest to jak szybko się ja pochłania. I tak tutaj powinnam napisać czyta, ale ją
dosłownie się pochłania, a ja początkowo myślałam, iż czytanie będzie mi szło
bardzo topornie i będę miała wielki problem z przebrnięciem przez te 448 stron.
Chyba bardziej nie mogłam się pomylić, jak już siadłam i zaczęłam czytać, to
nikt nie był w stanie mnie od tego oderwać.
Jeśli chodzi o bohaterów to z
miejsca polubiłam Larę Jean i Petera. Lara ma w sobie coś takiego, że nie da
się jej nie lubić, jest marzycielką, momentami bojącą się podjąć ryzyko, co
chwilami było denerwujące. I chociaż jej rozterki i dramaty miłosne czasami
mnie śmieszyły, to jak najbardziej kibicowałam, aby wszystko ułożyło się po jej
myśli. Natomiast Peter to wielce złożona osobowość i nadal nie jestem pewna czy
udało mi się go rozgryźć do końca. Jedyne o co momentami byłam na niego zła, to
jego zachowanie wobec Lary , co prawda rozumiałam dlaczego robił tak, a nie
inaczej, ale to nie zmieniło faktu, ze nie koniecznie mi się to podobało. Tak
poza tym Peter to fajny chłopak, który wpakował się w śmieszną (dla niego)
sytuację i nawet nie zauważył kiedy wszystko zaczęło się zmieniać.
Ogólnie książka podobała mi się
niezmiernie i z wielką chęcią zapoznam się z resztą twórczości tej autorki,
zwłaszcza po tak pochlebnych opiniach, których się na ten temat nasłuchałam.
Mimo, że w tej lekturze nie ma jakiejś bardzo wartkiej akcji, to i tak nie
mogłam się od niej oderwać. Fabuła była iście zaskakująca, a i kilkakrotnie
zdarzyło mi się zaśmiewać z tego co się działo. Dodatkowo muszę się przyznać,
że książka wywołała u mnie prawdziwą burzę emocjonalną, a to jest dość ciężkie
do osiągnięcia w moim przypadku. Mimo, ze to nie mój gatunek, to coś mam
wrażenie, że od teraz będę po niego sięgać zdecydowanie częściej.
Zdecydowanie polecam tę pozycję zwłaszcza osobom lubującym się w młodzieżowych
historiach miłosnych.
Recenzja bierze udział w Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Pod hasłem.
Zapoluję na tę książkę, czuję, że i mnie przypadnie do gustu!
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś. :) Witamy znów!
OdpowiedzUsuńCo do książki - mam w planach, bo słyszałam sporo dobrego, a od czasu do czasu lubię poczytać takie cudo, lekkie, przyjemne, od którego nie można się oderwać. ;)
Pozdrawiam,
Sherry