Autor: C.J. Daughtery
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 440
Data wydania: marzec 2013
Ocena: 8/10
Dużo pozytywnego się nasłuchałam o tej książce, wiele blogerek ją
polecało, ale ja jakoś nigdy nie byłam przekonana. Niby stała ona na mojej
półce i czekała na swoją kolej, ale nic mnie do niej nie ciągnęło. Koniec
końców przeczytałam ją na wakacjach, bo jakoś tak nie było nic innego do
czytania.
Z pewnością pierwszym, co mi się rzuciło w
oczy jest ta paskudna okładka. Nie wiem jak wy, ale ja mimo wszystko
przywiązuję dużą wagę do okładek i czasami to decyduje o tym czy książkę
przeczytam czy nie. Ta należy do tych odstraszających. Oryginalna okładka jest
o niebo lepsza, ale to tylko moje skromne zdanie.
Jestem dość zaskoczona, że lektura jednak
mi się spodobała. Nie koniecznie była jakaś super hiper świetna, ale zła też
nie była. Trzymająca w napięciu i zaskakująca, choć momentami domyślałam się,
co będzie dalej. Co więcej nawet nie przeszkadzał mi fakt braku jakichkolwiek
elementów fantastycznych, a to było moim największym zmartwieniem, ponieważ ja
zazwyczaj nie czytam takich książek, zwłaszcza młodzieżowych. Jak się jednak
okazało nie miałam się czym przejmować, nawet nie zauważyłam, iż brak tutaj
stworów nie z tej ziemi czy magicznych umiejętności.
Niestety było też kilka spraw, które mnie
irytowały. Po pierwsze momentami autorka gubiła się w fabule. Najlepiej będzie
mi to wytłumaczyć na przykładzie. Coś się stało i początkowo było powiedziane,
że nie wiadomo, co to było, a dosłownie jedno zdanie później zdarzenie to jest
nazywane napaścią. Denerwowało mnie to, ponieważ psuło całe skrzętnie budowane
napięcie i pozwalało mi się domyślić, co będzie dalej.
Poza tym od początku nie lubiłam Sylviana.
Od razu odebrałam go, jako takiego typowego pozera, który zrobi wszystko, aby
dobrać się dziewczynie do majtek. Jak ja nie znoszę takich typów. Co prawda pod
koniec lekko zmieniłam moją opinię na jego temat, ale nadal za nim nie
przepadam. Z drugiej strony natychmiastowo polubiłam Cartera, chociaż czasami
zachowywał się jak kompletny idiota i dupek. Jeśli chodzi o Allie, to jakoś nie
mogłam się do niej przekonać, ale im bardziej zagłębiałam się w historię tym
bardziej moja niechęć do niej malała. Może nie jest ona najbystrzejszą i
najciekawszą bohaterką, ale nawet ją lubię.
Mówiąc o tej książce zdecydowanie trzeba
wspomnieć o szkole z internatem. Jestem pewna, że gdybym przeczytała ją
wcześniej to szkoła trafiłaby do rankingu HIGH FIVE, ponieważ jest naprawdę
fajna. Taka trochę tajemnicza, z interesującym wyglądem zewnętrznym i ciekawymi
zasadami. Nie wiem, dlaczego, ale ja jakoś tak lubię szkoły z internatem. Jak
takowa występuje w lekturze to dla mnie już jest plus.
Bardzo pozytywne wrażenie zrobiło na mnie
zakończenie książki, było zarówno po części oczekiwane przeze mnie jak i
zaskakujące. Poza tym jest na tyle intrygujące, że podsyciło moje
zainteresowanie kolejnymi częściami serii.
Jeśli chodzi o plusy to autorka naprawdę
dobrze buduje napięcie, fabuła jest ciekawa i nawet ten trójkąt miłosny za
bardzo mi nie przeszkadzał. W sumie to akurat w tym wypadku mi się podobał. Nie
był jakiś przesadnie ckliwy i bez niego książka nie byłaby taka ciekawa.
Również sam wątek miłosny jest świetnie zbudowany. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy
pod uwagę to, co dzieje się u bohaterki w głowie.
Podsumowując nadal jestem zaskoczona tym
jak bardzo ta książka mi się spodobała, ale rzeczywiście jest dobra i warto ja
przeczytać. Polecam ją zwłaszcza osobom, które nie koniecznie gustują w
książkach fantasy czy paranormal. Ta zdecydowanie nie należy do żadnej z tych
kategorii.
Recenzja bierze udział w Rekord 2014, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Book Lovers, Bingo czytelnicze, Serie na starcie 2014, Pod hasłem, Klucznik, Z półki 2014.
Już dawno mam tą książkę za sobą i przyznam, że spodobała mi się średnio i dopiero dalsze części polubiłam ;D
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
W takim wypadku powinno być tylko lepiej :)
UsuńNie specjalnie ciągnie mnie do tej serii. Fakt faktem, szał na nią już nueco minął, ale ja nadal nie czuję się przekonana. Wygląda mi to na średniej jakości młodzieżowe czytadło z kilkoma punktującymi "zrywami". Trókąt miłosny? Kolejny powód, żeby nie sięgać po książkę.
OdpowiedzUsuńAle popieram Twą sympatię dla szkoł z internatem - też nie narzekam, gdy pojawiają się w lekturach i to z kolei przemawia za przekonaniem się do książki...
Powiem szczerze, że jak teraz myślę to twój opis tej książki może być bardzo trafny. Ja akurat potrzebowałam czegoś nie fantastycznego, ale też do samego końca się przed nią broniłam.
UsuńMnie się ta książka bardzo, bardzo podobała. Niestety w kolejnej części ten trójkąt miłosny, który tu jest fajnie wyważony, staje się właśnie taki ckliwy i ogólnie można się porzygać, co strasznie zepsuło mi odbiór "Dziedzictwa"...
OdpowiedzUsuńSerio? No to rzeczywiście do niczego. Kurcze, po tym co powiedziałaś chyba będę musiała poważnie przemyśleć sięganie po kolejne części. Co ciekawsze dzisiaj byłam o krok od kupienia "Dziedzictwa", ale jednak się nie zdecydowałam.
UsuńMnie z kolei ta książka wcale się nie podobała :( Przeczytałam, ją w czasie, gdy był na nią wielki szał, a mi akurat udało się dostać ją w bibliotece. Po "Pięknej Katastrofie" to chyba jedno z moich największych rozczarowań. Mieliśmy dostać tajemniczą powieść, z badasską, a co dostajemy? Potulną dziewczynkę, na którą wystarczy głośniej krzyknąć to już ucieka i akcję, która jest fatalnie opisana i przewidywalna. A co najbardziej mnie rozwaliło? Mimo że Sylvian chciał ją zgwałcić to na koniec chce do niego wrócić (gdzie ukryła się ta buntowniczka, bo coś nie mogę jej znaleźć?) -_- To kilka powodów, dla których nie rozumiem fenomenu Wybranych, bo moim zdaniem ta książka jest jedną z gorszych jakie czytałam i raczej nie sięgnę po następne części. No, ale o gustach się nie dyskutuje :D
OdpowiedzUsuńMam podobne wrażenia do Ciebie, szczególnie co do głównej bohaterki, dość przewidywalnej akcji i tej nieszczęsnej relacji z Sylvainem. Ale jednak książka przypadła mi do gustu, przyjemnie się czytało, więc nie narzekam. :)
UsuńRozumiem, że "pięknej katastrofy" też nie polecasz? Powiem tak, ja osobiście na temat tej książki nic nie czytałam, żadnych opinii, ani nawet opisu z tyłu na okładce. Nie tłumaczę się w tym wypadku, dlaczego moja opinia jest taka, a nie inna, ale uważam, iż to mogło mieć duży wpływ na to jak odebrałam książkę. W 100 % zgadzam się odnośnie tej relacji z Sylvianem, bo to była po prostu masakra.
UsuńTak jak Alicji Dominice książka przypadła mi do gustu :)
Zdecydowanie nie polecam "Pięknej Katastrofy". No chyba, że lubisz czytać o chłopaku, który ma problemy z opanowaniem gniewu, jest stalkerem, jest cholernie zaborczy i nie ma za grosz wyobraźni, ponieważ serio? kto widzi coś romantycznego w przezwisku gołąbeczek? Bohaterka też nie lepsza, bo ciągle jest "och nie mogę być z Travisem, bo bla bla bal...", a robi zupełni coś innego -_- No, ale cóż może to tylko ja jestem taka wybredna, skoro tylu osobom podoba się ta książka :D
UsuńNie no dobrze, że mówisz, ponieważ ostatnio zastanawiałam się właśnie czy by nie przeczytać "Pięknej Katastrofy". Słyszałam w sumie o niej dużo dobrego, ale po tym co powiedziałaś to raczej nie sięgnę :)
UsuńJeśli poszukujesz czegoś z tego gatunku to serdecznie polecam "Morze Spokoju" genialna książka, od dawna nie czytałam lepszej :3
UsuńSerię lubię, ale nie kocham. Autorka z tomu na tom, robi z głównej bohaterki tak głupią dziewuchę, że to się w głowie nie mieści. Odnośnie okładki - WRESZCIE ktoś popiera moje zdanie! :)
OdpowiedzUsuńSylvaina kocham i bardzo mu kibicuję, ale zapałałam do niego miłością w drugim tomie, także ciekawa jestem czy twoje zdanie o nim się zmieni. :)
Pozdrawiam!
Sherry
Ja też się cieszę, ze ktoś się ze mną zgadza odnośnie okładki. Powiem szczerze, iż mnie zaciekawiłaś - ja od początku kibicowałam Carterowi, ale to się jeszcze może zmienić po następnych tomach :)
Usuń