18.07.2015

Konkurs wakacyjny - Wyniki

W końcu są wyniki konkursu wakacyjnego. Aż tyle czasu zajęło mi przeczytanie - nawet po dwa razy - każdej odpowiedzi i wybranie tych które podobają mi się najbardziej, ale koniec końców udało mi się to zrobić. Chociaż nie przeczę było bardzo ciężko i w niektórych wypadkach aż do ostatniej chwili nie wiedziałam, którą odpowiedź wolę. Nie przedłużając bardziej o to zwycięzcy:




W kategorii 
Pytanie konkursowe I ("Wróżbiarze" - Libba Bray)
Jeśli mielibyście taką możliwość, to jakie zdolności magiczne chcielibyście mieć i dlaczego?

Wygrywa:

Doomisia


W kategorii 
Pytanie konkursowe II ("Morza wszeteczne" Marcin Mortka)
Jakie byłyby wasze wymarzone wakacje związane z książkami?( może to być zarówno cały miesiąc nieprzerwanego czytania książek, jak i wycieczka do książkowego świata, puśćcie wodze wyobraźni)

Wygrywa:

Gab riela

W kategorii 
Pytanie konkursowe III ("Starter" Lissa Price)
Czy wygląd książki (grafika na okładce, wygląd tekstu, szata graficzna, itp.) mają wpływ na to czy sięgniesz po daną pozycję, na co jeszcze zwracasz uwagę wybierając lektury- jeśli jakaś książka zachwyciła cię okładką z chęcią dowiem się jaka (nie musi to być książka wydana w Polsce)?

Wygrywa:

Anna K - Anonimowy 

W kategorii 
Pytanie konkursowe IV ("Druga szansa" Katarzyny Bereniki Miszczuk)
Jak zachęcisz kolegę, koleżankę (bądź kogokolwiek kto ci przyjdzie na myśl) do przeczytania twojej ulubionej książki (proszę również o podanie tytułu i  autora książki).  

Wygrywa:

Cute to Death 


Wszystkim zwycięzcom gratuluje! Pamiętajcie o wysłaniu na adres: czarnyaniol44@o2.pl swojego adresu do wysyłki. A opcje są dwie - jest możliwość wysyłki pocztą, a także do paczkomatu - w wypadku tej drugiej opcji prosiłabym także o numer telefonu. Pamiętajcie macie tydzień na wysłanie mi adresów, po tym czasie zostanie wyłoniony nowy zwycięzca. Jeszcze raz serdecznie wszystkim gratuluje!

 
 

27.05.2015

Konkurs wakacyjny

Update 26.06.2015
Konkurs zostaje przedłużony do 10 lipca do 23:59.
 
Z okazji zbliżających się wakacji, a także tego, że w tym roku minęło 2 lata mojego blogowania i chociaż więcej mnie nie było niż byłam, to i tak chciałabym uczcić te dwa lata konkursem dla was. Do wygrania będą 4 książki i mam nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Regulamin konkursu:

  1. Organizatorką konkursu jest Anna T. właścicielka bloga Head over heels with books, wszystkie nagrody są nowe i ufundowane przeze mnie.
  2. Konkurs Urodzinowy trwa od 27 maja (dzisiaj) do 30 czerwca 2015 roku do 23:59. Zgłoszenia, które zostaną nadesłane po wyznaczonym terminie, nie będą brane pod uwagę.
  3. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone do 7 dni po zakończeniu konkursu.
  4. Nagrodą w konkursie są książki (tak liczba mnoga) "Wróżbiarze" Libby Bray, "Morza wszeteczne" Marcina Mortki, "Starter" Lissy Price, "Druga szansa" Katarzyny Bereniki Miszczuk.
  5. Organizator zastrzega sobie prawo do zmiany regulaminu w trakcie trwania konkursu.
  6. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.) 
  7. Zasady udziału:

  • Aby się wziąć udział w konkursie należy zgłosić się w komentarzu. Przykładowe zgłoszenie podam na końcu posta. W zgłoszeniu należy umieścić nick, pod jakim obserwujecie mojego bloga, adres e-mail oraz odpowiedź na pytanie konkursowe. Każda książka będzie miała swoje własne pytanie konkursowe. Ponieważ każda książka ma inne pytanie konkursowe każdy uczestnik może odpowiedzieć na każde z 4 pytań.
  • Po ogłoszeniu wyników, skontaktuję się ze zwycięzcami z prośbą o adres do wysyłki, na który czekam 3 dni od momentu wysłania maila zawiadamiającego o wygranej. Jeśli ktoś będzie nieobecny, a co za tym idzie nie będzie mógł odpowiedzieć na maila, wtedy prosiłabym o informację w komentarzu. Brak e-maila zwrotnego powoduje przejście nagrody na inną wylosowaną/wybraną osobę.
  • Paczki są wysyłane tylko do osób zamieszkujących teren Polski, nie wysyłam paczek za granicę!
  • W konkursie mogą brać udział osoby, które posiadają bloga oraz osoby, które bloga nie posiadają, jednak anonimów bardzo proszę o podanie imienia i pierwszej litery nazwiska.
  • Warunkiem uczestnictwa jest bycie obserwatorem mojego bloga.
  • Nie jest to obowiązkowe, ale będzie mi niezmiernie miło jeśli polubicie mój fanpage na facebooku oraz zaczniecie mnie obserwować na instagramie i Google+.
  • Poza tym byłoby świetnie gdybyście umieścić baner konkursowy na blogu, aby więcej osób mogło dowiedzieć się o konkursie.
  •  W razie jakichkolwiek pytań, bądź wątpliwości piszcie w komentarzach bądź na adres e-mail. Postaram się rozwiać wszystkie wasze wątpliwości. 

Pytanie konkursowe I ("Wróżbiarze" - Libba Bray)

Jeśli mielibyście taką możliwość, to jakie zdolności magiczne chcielibyście mieć i dlaczego?  

Pytanie konkursowe II ("Morza wszeteczne" Marcin Mortka)
Jakie byłyby wasze wymarzone wakacje związane z książkami?( może to być zarówno cały miesiąc nieprzerwanego czytania książek, jak i wycieczka do książkowego świata, puśćcie wodze wyobraźni)


Pytanie konkursowe III ("Starter" Lissa Price)
Czy wygląd książki (grafika na okładce, wygląd tekstu, szata graficzna, itp.) mają wpływ na to czy sięgniesz po daną pozycję, na co jeszcze zwracasz uwagę wybierając lektury- jeśli jakaś książka zachwyciła cię okładką z chęcią dowiem się jaka (nie musi to być książka wydana w Polsce)?


Pytanie konkursowe IV ("Druga szansa" Katarzyny Bereniki Miszczuk)
Jak zachęcisz kolegę, koleżankę (bądź kogokolwiek kto ci przyjdzie na myśl) do przeczytania twojej ulubionej książki (proszę również o podanie tytułu i  autora książki). 





PRZYKŁADOWE ZGŁOSZENIE (odpowiedź na pytanie):
Zgłaszam się.

Mój adres e-mail: [e-mail]

Lubię fanpage jako: [Nazwa profilu na facebooku]

Obserwuje jako: [Nick]

Odpowiadam na pytanie nr: [numer pytania konkursowego]
Odpowiedź na pytanie: [odpowiedź]


14.04.2015

Stosik #7 Odsłona targowa

Jak pewnie się domyśliliście te książki to jeszcze moje zdobycze z Warszawskich Targów Książki 2014, ponieważ na blogu już baaaaaardzo dawno nie było stosika, to doszłam do wniosku, że może warto się pochwalić nowymi nabytkami zwłaszcza, że tegoroczne Warszawskie Targi Książki za pasem. A wracając do targów książki, to wybieracie się w tym roku? Ja z pewnością odwiedzę tegoroczne targi, tylko jeszcze nie wiem czy będę na nich we wszystkie cztery dni, czy jednak tylko w weekend.



Są to książki z Warszawskich Targów Książki. Od góry:


- "Marzenia i koszmary" - Stephen King - książka z wymiany, zainteresowała mnie, ponieważ już od jakiegoś czasu chciałam zapoznać się z twórczością tego autora.
- "Ostatni olimpijczyk" - Rick Riordan - książka z wymiany, wybrałam ją, bo chciałabym skompletować obie serie autora i zacząć je czytać.
- "Igrzyska śmierci" - Suzane Collins - książka z wymiany, bardzo jestem szczęśliwa, że udało mi się znaleźć pierwszą część "Igrzysk śmierci", ponieważ chciałbym mieć całą trylogię na swojej półce i móc ją przeczytać jeszcze raz.
- "Oksa Pollock. Przeklęte więzy". "Oksa Pollock. Ostatnia nadzieja" - Anne Plichota, Wolf Cendrine - książki z wymiany, bardzo ogarnięta Ania wzięła pierwszą i czwartą część serii chociaż była również druga i trzecia, a to wszystko bo byłam pewna, że ta co mam to właśnie druga część. Tak to jest jak się nie przygląda dokładnie okładkom.
- "Wierni wrogowie" - Olga Gromyko - zakupiona na targach, miałam wielki dylemat czy wybrać tą czy może jednak nową książkę Jeaniene Frost, jednak padło na tą. Jeszcze jej nie przeczytałam, ale mam wielkie nadzieje, zwłaszcza biorąc pod uwagę jak bardzo podobała mi się seria o Wiedźmie autorki. 
- "Morderstwo wron" - Anne Bishop - zakupiona na targach, nie czytałam jeszcze pierwszej części tej serii, ale mam co do niej dobre przeczucia, więc wykorzystałam możliwość zakupienia drugiego tomu ze zniżką.
- Zestaw komiksów "Tytus, Romek i Atomek" I - XXV księga - Papcio Chmiel - zakupione na tarach. Nie mogłam przepuścić okazji kupienia kompletnego zestawu komiksów, na których się wychowałam i z wielką chęcią przeczytam jeszcze raz. 

8.04.2015

Recenzja: "Do wszystkich chłopców, których kochałam" - Jenny Han

Na początku chciałabym wytłumaczyć z jakiego powodu nie pisałam przez tak długi okres czasu. Jak pewnie się orientujecie w październiku rozpoczęłam studia na politechnice warszawskiej i niestety nie udało mi się tak rozłożyć czas, aby mieć kiedy pisać recenzje dla was, jak i uczyć się. Nie byłam z tego powodu zbyt szczęśliwa, niestety studia były w tamtym momencie priorytetem. Co prawda w tym semestrze jest jeszcze gorzej, to czuje, iż uda mi się to wszystko ze sobą połączyć. Z pewnością będę się starała publikować posty tak mniej więcej raz w tygodniu (myślę, że będzie to odpowiednia częstotliwość). Zdecydowanie polecam zajrzeć na mój profil na instagaramie, ponieważ ostatnimi czasy to tam pojawiam się zdecydowanie częściej.

Tak jeśli chodzi jeszcze o kwestie organizacyjne, to prawdopodobnie na początku maja ruszy na blogu zaległy konkurs z okazji 2 urodzin bloga :)


Tytuł: Do wszystkich chłopców, których kochałam
Autor: Jenny Han
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Ole
Liczba stron: 448
Data wydania: kwiecień 2014
Ocena: 8/10


Tę książkę wypożyczyłam z biblioteki i chociaż nie jest to gatunek literacki, po który zazwyczaj sięgam, to chciałam się przekonać jak ja odbiorę tę książkę, a słyszałam o niej wiele dobrego zarówno w naszej polskiej blogosferze, jak i na zagranicznych blogach. Jeśli mam być szczera, to po tych wszystkich opiniach i po blurbie z tyłu książki spodziewałam się czegoś kompletnie innego. Zostałam pozytywnie zaskoczona.

Po pierwsze, sam pomysł na historię jest świetny. Uważam, że dużo młodych ludzi, zarówno dziewczyn, jak i chłopaków, jest w stanie utożsamić się z główną bohaterką. Myślę, że dla wielu osób spisywanie swoich odczuć jest najlepszym sposobem na uporanie się z nimi i chociaż pewnie większość z nas ( w tym ja) wolałaby robić coś takiego w pamiętniku, to pisanie listów przez bohaterkę jest w pełni przeze mnie zrozumiane. Jakby na to nie patrzeć dla niej jest to swoisty pamiętnik i z pewnością nie spodziewa się, że ktoś, a zwłaszcza osoby, do których pisze, to zobaczą.

Po tym jak dowiedziałam się, że owe listy zostają wysłane, a Lara musi sobie poradzić z "bagnem", w które po części sama się wpakowała, to w mojej głowie wykiełkowało kilkanaście teorii, jak to będzie wyglądać. Największym zaskoczeniem było to, że żadna się nie sprawdziła. Z jednej strony uważam to za wielki plus, ponieważ lekturze udało się mnie zaskoczyć, ale z drugiej jestem tak troszkę zawiedziona, ponieważ moje pomysły były równie ciekawe. 

Kolejną dobrą stroną tej książki jest to jak szybko się ja pochłania. I tak tutaj powinnam napisać czyta, ale ją dosłownie się pochłania, a ja początkowo myślałam, iż czytanie będzie mi szło bardzo topornie i będę miała wielki problem z przebrnięciem przez te 448 stron. Chyba bardziej nie mogłam się pomylić, jak już siadłam i zaczęłam czytać, to nikt nie był w stanie mnie od tego oderwać. 

Jeśli chodzi o bohaterów to z miejsca polubiłam Larę Jean i Petera. Lara ma w sobie coś takiego, że nie da się jej nie lubić, jest marzycielką, momentami bojącą się podjąć ryzyko, co chwilami było denerwujące. I chociaż jej rozterki i dramaty miłosne czasami mnie śmieszyły, to jak najbardziej kibicowałam, aby wszystko ułożyło się po jej myśli. Natomiast Peter to wielce złożona osobowość i nadal nie jestem pewna czy udało mi się go rozgryźć do końca. Jedyne o co momentami byłam na niego zła, to jego zachowanie wobec Lary , co prawda rozumiałam dlaczego robił tak, a nie inaczej, ale to nie zmieniło faktu, ze nie koniecznie mi się to podobało. Tak poza tym Peter to fajny chłopak, który wpakował się w śmieszną (dla niego) sytuację i nawet nie zauważył kiedy wszystko zaczęło się zmieniać. 

Ogólnie książka podobała mi się niezmiernie i z wielką chęcią zapoznam się z resztą twórczości tej autorki, zwłaszcza po tak pochlebnych opiniach, których się na ten temat nasłuchałam. Mimo, że w tej lekturze nie ma jakiejś bardzo wartkiej akcji, to i tak nie mogłam się od niej oderwać. Fabuła była iście zaskakująca, a i kilkakrotnie zdarzyło mi się zaśmiewać z tego co się działo. Dodatkowo muszę się przyznać, że książka wywołała u mnie prawdziwą burzę emocjonalną, a to jest dość ciężkie do osiągnięcia w moim przypadku. Mimo, ze to nie mój gatunek, to coś mam wrażenie, że od teraz będę po niego sięgać zdecydowanie częściej.  Zdecydowanie polecam tę pozycję zwłaszcza osobom lubującym się w młodzieżowych historiach miłosnych.

  
Recenzja bierze udział w Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Pod hasłem.

25.09.2014

Recenzja: "Elita" - Kiera Cass

Tytuł: Elita
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar

Liczba stron: 352
Data wydania: maj 2014
Ocena: 6/10


Jak pierwsza część trylogii ogromnie mi się podobała, tak ta jest wręcz do bani. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam drugi tom serii, który był tak kijowy i o tyle gorszy od swojego poprzednika. Dosłownie wszystko mnie wkurzało od zachowania Ameryki po zachowanie Maxona i Aspena. Przez to jestem bardzo niezadowolona, ponieważ lektura zapowiadała się bardzo ciekawie i romantycznie, a tutaj wyszła taka kaszana. Wszystko zaczęło się komplikować po tym jak Aspen "wrócił do gry", a później to już było z górki i wszystko rozwinęło się w zastraszającym tempie.

W takim wypadku zacznę od tego nieszczęsnego Aspena. Po pierwsze to co zrobił w pierwszym tomie było dla mnie karygodne, ale to co wyprawiał w tym tomie to już zupełnie nowy poziom karygodności. Jak dla mnie nie mógł sobie poradzić z konsekwencjami swojej decyzji, więc zdecydował, że dodatkowo skomplikuje jeszcze życie Ameryki. Nie wiem skąd wziął się pomysł, aby umieścić coś takiego w fabule, ale według mnie to kompletny niewypał. 

Teraz słów kilka o Ami. Jak ona mnie wkurzała, jejciu do tej pory nie przypominam sobie, żeby jakaś bohaterka tak bardzo mnie irytowała. Była tak niezdecydowana, że aż chciałam sobie rwać włosy z głowy. Dodatkowo kompletnie nie rozumiałam skąd jej się to bierze, bo z mojego punktu widzenia Maxon nie miał powodu być dla niej fałszywy i kłamać o swoich zamiarach i uczuciach, skoro bądźmy szczerzy ona nie miała mu do zaoferowania żadnych wymiernych korzyści dla jego państwa. Niestety one tego nie widzi w ten sposób i przez to zachowuje się jak rozwydrzona, samolubna, bezmyślna dziewuszka. Poza tym irytował mnie fakt, że stosuje ona podwójne standardy, wobec niej inne niż wobec wszystkich innych, a gdyby było tego jeszcze mało to właśnie Maxona obwinia o wszystko swojemu zachowaniu nie mając nic do zarzucenia. 

Jedyną postacią, która według mnie zachowywała się w miarę fair był Maxon. I chociaż to wcale nie znaczy, że jakoś bardziej go polubiłam, to on jako jeden z niewielu w tej części zachowuje się nawet przyzwoicie. 

Ogólnie to ogromnie się zawiodłam na całej książce oczekiwałam czegoś bardziej poruszającego, bardziej zapierającego dech w piersi. Tej lektury nawet zakończenie nie uratowało. Chociaż samo zakończenie było okej, America dąży do lepszego, a Maxon dalej robi to co musi to i tak chyba nic nie byłoby w stanie uratować tego jak odebrałam tą pozycję. Poza tym w sumie tutaj to się zupełnie nic nie dzieje, oprócz dramatów głównej bohaterki, przetykanych randkami z Maxonem i spotkaniami z resztą kandydatek. Co prawda ktoś wspominał, że warto się przemęczyć przez tą część, ponieważ "Jedyna" jest świetna, ale ani przez moment nie przypuszczałam, że będzie aż tak źle. Co do tego czy warto to będę mogła wam powiedzieć dopiero jak przeczytam następną część. Póki co lekko odechciało mi się kontynuować przygodę z tą serią.

Recenzja bierze udział w Rekord 2014, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Book Lovers, Czytam FantastykęBingo czytelnicze, Klucznik, Dystopia 2014, Z półki 2014, Pod hasłem.

21.09.2014

Recenzja: "Angelfall. Penryn i świat po" - Susan Ee

Tytuł: Angelfall. Penryn i świat po
Autor: Susan Ee 
Wydawnictwo: Filia

Liczba stron: 353
Data wydania:kwiecień 2014
Ocena: 10/10


Oficjalnie jestem ogromnie oczarowana tą serią i właśnie zaczęłam żałować, że wymieniłam się za pierwszą część. Po przeczytaniu tego tomu doszłam do wniosku, iż ta seria z całą pewnością powinna znaleźć się na liście moich ulubionych serii, przypuszczalnie gdzieś na samym szczycie. Nawet nie podejrzewałam, że ten tom wywrze na mnie tak duże wrażenie.

Z pewnością nie znalazłam w tej książce ani krzty syndromu drugiego tomu* (moje wytłumaczenie tego terminu znajdziecie pod recenzją). Z tego powodu bardzo się cieszę, ponieważ to zazwyczaj jest moja największa obawa: lektura będzie nudna i dużo gorsza od poprzedniej. Ale nie w tym wypadku. W tej książce tyle się dzieje, że aż nie sposób się od niej oderwać, a do tego nawet się nie zauważa kiedy przeczytaliśmy całą lekturę. I chociaż ja w takich przypadkach często dodaje, iż przez tak szybkie tempo akcji niezbyt ogarniam co się dzieje, to tutaj nie miałam z tym żadnego problemu.

Mimo, że natłok wydarzeń jest bardzo duży to jednocześnie autorka nie zapomniała o opisach miejsc i uczuć bohaterki, co zdecydowanie balansuje tą wartką fabułę. Dodatkowo zostały wprowadzone retrospekcje, które raz, że były ogromnie pozytywnym zaskoczeniem dla mnie, to jeszcze uspokajają akcję, czasami w najmniej oczekiwanym momencie. Poza tym one umożliwiają nam dużo głębsze poznanie Raffego. To bardzo mi przypadło do gustu, bo jest on tajemniczą i frapującą postacią, a ja z chęcią odkryłabym wszystkie jego tajemnice.

Jeśli chodzi o Penryn, to ona zdecydowanie jest moją ulubioną bohaterką (no może wraz z kilkoma innymi :D) Ma typowe dla człowieka odruchy, ale jednocześnie prawie do perfekcji opanowała kontrolowanie ich. Nie tylko troszczy się o rodzinę i bliskich, ale o ile da się coś zrobić, to o innych też. Określiłabym ją jako kompletne przeciwieństwo osoby samolubnej, co prawda zdarza się, że robi coś bez zastanowienia i pakuje się w tarapaty, ale mimo to przyświecają jej szlachetne cele.

Bardzo byłam zdziwiona tym, iż książka podobała mi się tak bardzo, chociaż brak w niej jakiegoś super wątku miłosnego. Owszem występuje on w fabule, ale jest bardzo stonowany i rozwija się w dobrym tempie nie zaskakując czytelników miłością znikąd. W sumie to jestem zafascynowana drogą jaką przebyli główni bohaterowie, aby wylądować w tym miejscu w jakim są teraz. Zaczynali jako wrogowie, a teraz są przyjaciółmi, a ja mam nadzieję, że w przyszłości będą czymś więcej niż tylko przyjaciółmi.

W tym tomie autorka poświęciła dużo uwagi wątkowi siostry Penryn, Paige. W żadnym wypadku nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, a chociaż ten wziął mnie z zaskoczenia, to i tak ogromnie mi się spodobało jak to wszystko zostało zmyślnie zrobione. Poza tym mam wrażenie, iż bez tak rozwiniętego tego wątku książka mogłaby się okazać dużo bardziej nudna.

Muszę przyznać, że w ogólnie nie widzę w tej lekturze minusów, ale to chyba dobrze. Nawet zakończenie, do którego zazwyczaj mam dużą dozę nieufności, powaliło mnie na kolana. Nie ma to jak zostawić czytelnika chcącego więcej już, natychmiast. Ja uwielbiam takie zakończenia. Już nie mogę się doczekać kiedy dowiem się jak ta cała historia potoczy się dalej.

Chciałabym również poświęcić chwilkę na kontemplowanie okładki, która moim zdaniem jest najpiękniejszą okładką jaką do tej pory widziałam. Po prostu słów mi brakuje, aby ją opisać. Nadal nie mogę uwierzyć, że nasza okładka jest 10000000000 razy lepsza od oryginalnej, a zarazem się cieszę, iż jednak mamy taką a nie inną okładkę.

Tą serię polecam z całego serca i nawet jeśli pierwszy tom nie koniecznie zrobi na was tak ogromne wrażenie, to tym bardziej sięgnijcie po drugi. Na pewno nie będziecie zawiedzeni.

*Syndrom drugiego tomu / drugiej części - zapewne większość zrozumiała o co mi chodzi. Mianowicie jest to przypadek kiedy druga część serii jest dużo gorsza niż pierwsza, nie dorasta tamtej do pięt. Jakoś tak ostatnio to wyrażenie obiło mi się o uszy, ale rzeczywiście pasuje idealnie.

 Recenzja bierze udział w Rekord 2014, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Book Lovers, Czytam Fantastykę, Klucznik, Z półki 2014Pod hasłem, Dystopia 2014.

18.09.2014

Recenzja: "Wszystko zostaje w rodzinie" - Aneta Jadowska

Tytuł: Wszystko zostaje w rodzinie
Autor: Aneta Jadowska
Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 560
Data wydania: marzec 2014
Ocena: 9/10 


Jak sobie teraz przypomnę, że jeszcze kilka miesięcy temu nie byłam pewna czy chce rozpocząć moją przygodę z tą serią, a teraz z niecierpliwością wyczekuje kolejnych części. Nigdy nie pomyślałabym, że aż tak wciągnę się w świat wykreowany przez autorkę jak i fabułę, która z książki na książkę robi się coraz ciekawsza. 

Ten tom już od pewnego czasu stał u mnie na półce i kusił mnie, aby go przeczytać, więc dałam się skusić i przeczytałam. Chociaż żeby lepiej to zobrazować powinnam powiedzieć pochłonęłam. Jak już siadłam i rozpoczęłam czytanie, to nie oderwałam się dopóki nie dotarłam do ostatniej litery ostatniego słowa. Tak bardzo wciągnęła mnie ta lektura. W sumie nie powinnam się temu dziwić, ostatnim razem było dokładnie tak samo. 

Co prawda ta część różni się od poprzednich, ale mi to wcale nie przeszkadza, a wręcz jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu, iż to świetna seria, która dodatkowo potrafi być różnorodna. W tym tomie wydarzenia skupiają się bardziej na pozytywnych aspektach życia Dory. Ktoś może powiedzieć - przecież to nudy na pudy. Nic bardziej mylnego. Dla mnie zostało to bardzo inteligentnie przemyślane. W poprzedniej książce akcja pędziła na łeb na szyję, a wydarzenia prześcigały się w byciu coraz ciekawszymi. Działo się bardzo dużo, a czytelnik nie miał nawet chwili, aby odsapnąć. Teraz natomiast wszystko lekko zwolniło, dzieje się zdecydowanie mniej, a jak już się dzieję, to nie są to kłopoty na taką skalę jak poprzednio, a czytelnik może bliżej poznać Dorę. Większa część fabuły obracała się właśnie wokół swoistej rodziny głównej bohaterki.

Byłam tym bardzo pozytywnie zaskoczona, ponieważ idealnie wpasowuję się to w tytuł lektury. Uważam, że takie przemyślane tytuły oddają w pewien sposób ducha książki, a to zawsze jest plusem. W końcu lepiej, aby tytuł miał coś wspólnego z treścią niż był oderwany od rzeczywistości. Drugą sprawą jest okładka, która początkowo nie zrobiła na mnie większego wrażenia, ale jak już się kapnęłam, jak bardzo odnosi się ona do tego, co dzieje się w tym tomie byłam wręcz zachwycona. To dzięki takim małym niuansom okładka jest świetna. Z pewnością dużo lepiej oddaje ducha lektury, niż na przykład okładka "Wybranych". 

Wracając do tej zmiany, jest ona zdecydowanie na plus, dzięki niej autorka wywołała u mnie całą gamę uczuć od śmiechu po łkanie, a nawet uronienie łezki. Poza tym nie myślcie, że przez to w książce przestało się dziać cokolwiek wartego uwagi. Dora, jak to Dora, nadal pcha się w kłopoty, a co ciekawsze, to wpędza ją w kolejne kłopoty. Jest to bardzo sprytnie wykombinowane przez autorkę, jak już pojęłam, o co chodzi to nie mogłam przestać się śmiać. 

Jeśli chodzi o bohaterów, to Dora jest the best. Nie boi się niczego, za bliskim wskoczy w ogień, zawsze stawia na swoim, a mimo to nadal posiada tą kruchą stronę, która boi się, że zawiedzie, a czasami całkowicie w siebie nie wierzy. Najlepsze jest to, iż do tej pory nie zdawałam sobie sprawy o istnieniu tej kruchości u tej bohaterki, ale wcale mi to nie przeszkadza. Dzięki temu postrzegam ją bardziej, jako prawdziwą osobę. 

Niestety w tym tomie Miron, którego darzyłam sympatią, podpadł na całej linii. Co prawda rozumiałam motywy, jakimi się kierował, ale to nie znaczy, że jego myślenie nie było bez sensu. Rozwodzić się nad tym nie będę, bo to już podchodzi pod spoiler. Koniec końców, tak zwanie dostał za swoje i z powrotem powrócił do moich łask. Tak jak teraz się nad tym zastanawiam, to bez jego wybryku w książce mogłoby się zrobić trochę nudno. 

Podsumowując, wydarzenia w tej części przyjęły bardzo ciekawy obrót i już nie mogę się doczekać jak to dalej będzie się rozwijać. Z drugiej strony powoli zaczyna do mnie docierać, że moja przygoda z Dorą powoli zbliża się ku końcowi, w końcu pozostały już tylko dwa tomy i seria o rudej wiedźmie zostanie zakończona. Coś mi się wydaję, iż ten koniec będę odkładać jak najdłużej się da. 

Tak poza tym to polecam całą serię. Uważam, że jeśli ktoś nie jest do końca przekonany do polskich autorów, to będzie dobry sposób, aby się przekonać czy słusznie. 



Recenzja bierze udział w Rekord 2014, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Book Lovers, Czytam FantastykęBingo czytelnicze, Klucznik, Z półki 2014Pod hasłemOd A do Z.

15.09.2014

Recenzja: "Wilczy trop" - Patricia Briggs

Tytuł: Wilczy trop
Autor: Patricia Briggs
Wydawnictwo: Fabryka słów
Liczba stron: 440
Data wydania: maj 2013
Ocena: 7/10


Po tą książkę sięgnęłam zachęcona inną serią autorki i chociaż długo się zabierałam żeby ją przeczytać, to w końcu mi się udało. Tylko teraz powstał pewien problem. Seria o Mercy Thompson tak bardzo mi się podobała, że przeczytałam wszystkie jej tomy na raz i mimo, iż to było już dość dawno to nadal pamiętam jak ogromnie byłam zachwycona. Natomiast tym razem było całkowicie inaczej. Lektura nie przypadła mi do gustu. Nie wiem czy to, dlatego że przejadły mi się już wilkołaki, a może ogólnie romanse paranormalne, ale szczerze w to wątpię.

Po pierwsze historia w żaden sposób mnie nie zauroczyła. Miałam wrażenie, iż jest jakaś taka nijaka. Ani ona wciągająca, ani innowacyjna, takie trochę nudy na pudy. Niby da się to przeżyć, ale po autorce spodziewałam się czegoś wybuchowego, zapierającego dech w piersiach. Z tego powodu jestem rozczarowana, myślałam, że historia wywoła u mnie jakąś reakcję. Ostatecznie jak nie pozytywną to negatywną też bym się zadowoliła. A tutaj zupełnie nic z mojej strony, pełna obojętność. 

Jeśli chodzi o bohaterów to wcale nie było lepiej. Anna, co do której żywiłam pewne nadzieje, okazała się być niemrawą, zaszczutą i niekonsekwentną osobą. Przeżyła swoje i nie miała w życiu lekko, ale jak przychodzi co do czego, mimo że sama zarzekała się, iż nigdy już więcej z nikim nie pójdzie do łóżka, to z własnej chęci wskakuje, nowo poznanemu kolesiowi do łóżka. Jaki w tym sens? Mam wrażenie, że gdyby opierała się temu dłużej i tym samym zmusiła Charlesa do większego zabiegania o nią, to byłoby zdecydowanie ciekawiej. A tak wyszła na taką ciut uzależnioną od seksu. 

W takim wypadku wróćmy jeszcze do Charlesa. Powiem szczerze, iż nie jest on o wiele lepiej wykreowany od Anny. Bardzo męski i przerażający, taki typowy wilk/samiec alfa, ale jak się okazuje chwilę później wariuje z "miłości". Niby okej, to mogłabym jeszcze przeżyć, ale wkurzał mnie swoim zachowaniem. Do tej pory nie przeszkadzało mu zbytnio to co robi, wiadomo jakieś wyrzuty sumienia miał, ale nie na taką skalę jak wtedy, kiedy poznał Annę i ta wróciła z nim do jego domu. Po tym po prostu nie dało się tego wytrzymać. Gdyby mógł to kompletnie odizolowałby ją od tej części swojego życia.

Jak zapewne zauważyliście w poprzednim akapicie pojawiło się słowo "miłość". To prawda w fabule pojawiło się jakieś uczucie między bohaterami, ale jak dla mnie to w żadnym wypadku nie była miłość, ponieważ pojawiła się dosłownie znikąd. Sami wiecie jak ja podchodzę do tego typu wątków miłosnych. Takie bez sensu one, po co tam od razu tak o pchać miłość, przecież to mogło być na przykład początkowo samo pożądanie, które wraz z biegiem czasu przerodziłoby się w coś więcej. Wystarczyłoby mi nawet, żeby między nimi było wyraźne przyciąganie. To też mogłoby się dalej rozwinąć w coś pięknego, ale nie to zawsze musi być miłość znikąd. 

Jedyny moment w książce, do którego nie mogę się przyczepić to zakończenie, ponieważ akurat ono było trzymające w napięciu i ciekawe. Z tego powodu jestem tym bardziej zawiedziona resztą lektury, w końcu było widać, iż autorka jak chce to może pisać tak jak w poprzedniej serii.

Właśnie mi się jeszcze przypomniało, co jeszcze rozstrzygnęłam na korzyść książki. Mianowicie chodzi o to, że nie uświadczyłam tutaj zbyt dużej ilości scen erotycznych. Owszem są takie, ale ich ilość i natężenie zostały dostosowane do historii. Za to ogromny plus, bo czasami tego seksu bywa w lekturze tak dużo, że ginie pod nim cała fabuła. 

Podsumowując, sama się zastanawiam czy sięgnę po kolejne części, jeśli wyjdą w Polsce. Z jednej strony nadal mam nadzieję, że będę miała szansę doświadczyć tego świetnego pióra autorki w nich, a z drugiej strony ta książka skutecznie mnie zniechęciła do następnych. Poza tym na tle serii o Mercedes Thompson ta póki, co wypadła bardzo słabo


12.09.2014

Recenzja: "Serce w chmurach" - Jennifer E. Smith

Tytuł: Serce w chmurach
Autor: Jennifer E. Smith
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 222
Data wydania: luty 2012
Ocena: 8/10


Tę książkę chciałam już przeczytać od jakiegoś czasu, co prawda w oryginale, ponieważ nie wiedziałam, że została ona przetłumaczona na polski i wydana. A to wszystko przez ten tytuł, który jest całkowicie inny od angielskiego. Dopiero jak natknęłam się na nią w bibliotece to sobie ten fakt uświadomiłam. Ogromnie się cieszę, iż mogłam ją przeczytać, bo jest to ciekawa pozycja, a jednocześnie tak krótka, że czyta się w trymiga. Co prawda jak dla mnie oryginalny tytuł bardziej przyciągał wzrok, ale Polski też nie jest zły i zdumiewająco idealnie wpasował się w charakter książki. Jeśli przyszłoby mi opisać tą lekturę tylko jednym słowem było by to intensywna. Co w zupełności mnie nie dziwi, biorąc pod uwagę ile się dzieje na zaledwie 222 stronach. 

Jeśli chodzi o to, co mi się nie podobało w lekturze, to można tutaj na pewno zaliczyć narrację. Historię opowiadał wszystkowiedzący narrator, za czym ja nie przepadam. Dla mnie coś takiego było, jest i będzie irytujące, chociaż zdarzały się momenty zatracenia w fabule, kiedy to całkowicie nie zwracałam na to uwagi, aby chwilę później przysłowiowo "kuło mnie to w oczy". Bądź, co bądź książka zaintrygowała mnie na tyle, bym jej nie odłożyła nawet z powodu wkurzającej narracji. 

Jak już wspominałam książka jest intensywna, ale nie tylko za sprawą tego ile się dzieję. W dużej mierze to też zasługa ilości różnorodnych emocji, które towarzyszyły zarówno bohaterom jak i czytelnikom. Naprawdę byłam zdziwiona tym jak bardzo nastroje bohaterów wpływały na mój humor. Dosłownie czułam się tak jakbym posiadała emocjonalną więź z postaciami. 

Byłam bardzo zaskoczona, kiedy okazało się, iż wątek miłosny przypadł mi go gustu, zwłaszcza, że ja do tego typu wątków podchodzę jak do jeża i w większości przypadków nie cierpię. Tak tutaj on świetnie współgra z fabułą i szczerze powiedziawszy nie widzę na jego miejsce niczego innego, co by się nadawało. Niby wszystko jest zbudowane dookoła miłości, ale jest również logiczne i ma sens, a nie jak to czasami bywa. Podoba mi się również to, że mimo grania pierwszych skrzypiec w fabule, nie przyćmiewa on innych wątków. Sprawiając, iż książka jest jeszcze ciekawsza, a czytelnik nie będzie narzekać na nudę. Poza tym autorka co rusz bardzo sprytnie wyprowadza nas w pole. Ani razu nie byłam do końca pewna, co będzie dalej, ponieważ co rusz napotykałam zaskakujące zwroty akcji. 

Jeśli chodzi o bohaterów, to miałam wrażenie, że trochę ciężko było ich poznać podczas tak krótkiej lektury, a mimo to pisarce udało się sprawić, iż ich bardzo polubiłam. Hadley, jak na swój wiek, była bardzo dojrzała emocjonalnie i chociaż czasami mówiła, co jej ślina na język przyniesie to potrafiła przyznać się do błędu i przeprosić, kiedy w końcu docierało do niej co zrobiła. Takich bohaterów to ja lubię.  Nie protestowałam też zbytnio z powodu tego jak książka się skończyła. Akurat w tym przypadku zakończenie było idealnie dopasowane do reszty treści. 

Podsumowując, zdecydowanie poleciłabym tę książkę osobom zdołowanym i smutnym, ponieważ świetnie podnosi na duchu. Nawet nie spostrzegłam, kiedy poprawił mi się humor. Dodatkowo jest to lekka lektura idealna do odstresowania się po dniu pełnym wrażeń, jak i do czytania pomiędzy bardziej wymagającymi książkami. 


Recenzja bierze udział w Rekord 2014, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Book LoversGrunt to okładkaCzytamy polecane książki.

9.09.2014

Recenzja: "Dar Julii" - Tahereh Mafi

Tytuł: Dar Julii
Autor: Tahereh Mafi
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 383
Data wydania: maj 2014
Ocena: 8/10


Muszę powiedzieć, że miałam pewne obawy przed sięgnięciem po tę książkę. W żadnym wypadku nie chciałam się rozstawać z bohaterami, ani też z fabułą, ale z drugiej strony bardzo chciałam dowiedzieć się jak autorka podsumuje tą trylogię. To drugie jednak przeważyło i postanowiłam ją wziąć ze sobą na wyjazd i przeczytać. 

Nie żałuje mojej decyzji, a jednak jestem ciut zawiedziona tą lekturą. Po przeczytaniu książki uderzyła mnie myśl, że nie jestem nią tak zachwycona jak poprzednimi tomami. Z tego powodu jestem zawiedziona, ponieważ biorąc pod uwagę poprzednie części to oczekiwałam czegoś ekstra wystrzałowego, a nie koniecznie to dostałam. 

Zaskoczyć to mnie zaskoczyła i była też ogromnie wciągająca, wręcz nie mogłam się od niej oderwać, ale brakowało jej tego czynnika wow, który to sprawia, iż książka jest super świetna. 

Na plus z pewnością muszę zaliczyć fakt, że Julia dalej dorasta i rozwija się. Jej osobowość staje się coraz ciekawsza, w końcu, kto lubi czytać o dziewczynach bojących się własnego cienia, ja na pewno nie. Zdecydowanie fajniej czyta się o nieustraszonych, hardkorowych (bądź, jak kto woli badass)  bohaterkach, które mają mocno zarysowane osobowości i nie uciekają na widok nawet najmniejszego niebezpieczeństwa. Nie wiem jak wy, ale takie mdłe bohaterki to zdecydowanie nie dla mnie. Co prawda Julia w głębi duszy nadal pozostała po części dawną sobą i to czasami wypływa na wierzch, przez co momentami robi się jeszcze bardziej interesująco. 

Natomiast Adam ogromnie mnie zgorszył w tym tomie. Nie tego się po nim spodziewałam i jestem zdziwiona, iż autorka jednak uciekła się do chwytów tego typu. Mianowicie Adam zmienił się na dużo gorsze, a do tego ta jego przemiana jest taka trochę mało wiarygodna. Cały czas miałam wrażenie, że pisarka zrobiła to specjalnie tylko po to, aby czytelnik jednak bardziej przekonał się do Warnera. I chociaż cel został osiągnięty, po tym już kompletnie znielubiłam Adama, to nadal można było to uzyskać w inny sposób. 

W takim wypadku został mi jeszcze Warner/Aron. Mimo, że początkowo kibicowałam Adamowi, to od początku bardziej intrygował mnie Aron i w duchu to jemu jednak życzyłam jak najlepiej. Dlatego też jestem bardzo zadowolona z tego jak to się wszystko potoczyło w tym tomie. Mamy okazję w końcu w pełni poznać tą postać i muszę powiedzieć, iż od teraz patrzę na niego zupełnie inaczej. Według mnie jego postać jest bardziej złożona, niż postać Adama, co czyni go tajemniczym i intrygującym, ale nawet jak już część otaczających go sekretów zostanie wyjawiona, to nadal zostaje interesująca rozbudowana osobowość, której nie da się znienawidzić ot tak o. Idąc krok dalej stwierdzam, że ten bohater jest na tyle skomplikowany, aby uniemożliwiało to przedstawienie go w całości w jednym tomie. Po prostu było na to potrzeba aż trzech. A teraz tak serio, dużo lepiej jest krok po kroku rozpalać w czytelniku ciekawość odnośnie bohatera, niż wyłożyć wszystkie karty na stół od razu.

Co do fabuły, to jak już wspominałam nie jestem do końca usatysfakcjonowana. Miałam wielką nadzieję  na coś, co wgniecie mnie w fotel i pozbawi oddechu na krótką chwilę, a nie koniecznie to dostałam. Rzeczywiście momentami wręcz nie mogłam usiedzieć na miejscu z powodu ekscytacji i napięcia, ale z drugiej strony były też chwile, kiedy domyślałam się co będzie dalej i to już nie sprawiało mi takiej frajdy. Zdecydowanie podobały mi się relacje Julia Warner, tam to się dopiero działo. Spodziewałam się, ze autorka ostatnią część wzniesie na wyższy poziom niż dwa poprzednie tomy, ale jakoś nie odebrałam tego w ten sposób. Mogę nawet powiedzieć, iż dwa pierwsze tomy dużo bardziej podbiły moje serce. 

Jeśli chodzi o zakończenie, to aż szkoda słów. Dla mnie jest to zdecydowanie porażka roku, jeśli chodzi o tą książkę. Niby wszystko fajnie, ale jednak nie, i nie wiem czy to ja zrobiłam się bardziej krwiożercza czy co, ale to zakończenie całkowicie mi nie pasowało do książki. Chodzi przede wszystkim o to, że po tym jak autorka pokazała, na co ją stać, to zakończenie jest takie trochę nudne. I chociaż cieszę się, że wszystko skończyło się tak, a nie inaczej to zakończenie bardziej przypominało mi środek książki niż podsumowanie całej trylogii. Dużo bardziej, według mnie, sprawdziłoby się tutaj coś, co wywołałoby u czytelnika wiele sprzecznych emocji, a nawet wprawiło w osłupienie. Mam wrażenie, iż autorka zostawiła sobie otwartą furtkę w razie gdyby jednak chciała kontynuować tą serię. 

Podsumowując, uważam, że ten tom na tle innych wypadł gorzej niż się spodziewałam. Koniec końców nie żałuję przeczytania tej pozycji. W końcu dowiedziałam się co dalej działo się z bohaterami, a także miałam możliwość ponownego zagłębienia się w świat wykreowany przez pisarkę, co zawsze sprawia mi wielką przyjemność. Sądzę, że jeśli przepadacie za literaturą z gatunku dystopia to będzie to dla was świetna seria i może wam akurat spodoba się to jak cała trylogia się zakończyła - kto wie w końcu każdy ma inny gust.


Reklama