24.10.2013

Recenzja: "Requiem" - Lauren Oliver

Doszłam do wniosku, że mimo wszystko jakoś trzeba się wytłumaczyć z takiej nieobecności. Jeśli mam być szczera, to bardzo bym chciała mieć więcej czasu, aby tu częściej zaglądać, ale nie wiem, co z tego wyjdzie. Nigdy w życiu nie podejrzewałabym, że w klasie maturalnej nie będę miała czasu po prostu na nic, to jest przerażające. Nie wiem czy to tylko u mnie, ponieważ jestem w mat-fizie czy to tak zazwyczaj wygląda. Mam nadzieję, że nie obraziliście się na mnie za bardzo i nadal będziecie mnie odwiedzać. 

To jeszcze mam dla was niespodziankę, jak już pisałam na facebooku, w najbliższym tygodniu pojawi się na blogu konkurs! Mam nadzieję, że się wam spodoba. Oczywiście do wygrania będą książki, jaki to póki, co tajemnica. Tylko chciałabym jeszcze jedno wiedzieć, wolicie losowanie czy coś bardziej kreatywnego?


Tytuł: Requiem
Autor: Lauren Oliver
Wydawnictwo:
Otwarte
Liczba stron: 392
Data wydania: marzec 2013
Ocena: 8/10



Opis: Ostatni tom bestsellerowej trylogii [delirium] już w sprzedaży!
Rewolucja rozlewa się na cały kraj, oddziały rządowe śledzą i brutalnie tępią grupy Odmieńców. Jako członkini ruchu oporu Lena znajduje się w samym centrum konfliktu. Rozdarta między Aleksem i Julianem walczy o swoje życie i prawo do miłości.
W tym samym czasie Hana prowadzi bezpieczne, pozbawione miłości życie u boku narzeczonego – nowego burmistrza Portland. Wkrótce drogi dziewczyn znów się zejdą, a ich spotkanie doprowadzi do bolesnej konfrontacji.
Czy można wybaczyć zdradę? Czy mury wreszcie runą?


Bardzo polubiłam bohaterów tej trylogii i wprost nie mogłam się doczekać, kiedy przeczytam ostatnią część. Tak, więc przeczytałam i muszę się przyznać, że jestem trochę rozczarowana, ale o tym później. Zacznijmy od pozytywów.

Coś, co można zauważyć już od drugiego rozdziału, to wprowadzenie "podwójnej narracji", jest to po prostu druga osoba opowiadająca swoją historię. W tym wypadku jest to Hana, przyjaciółka Leny z dzieciństwa. Dzięki temu zabiegowi jesteśmy na bieżąco z tym, co się dzieje w obydwu światach. Poza tym jest to ciekawe urozmaicenie historii i wprowadza pewien dynamizm do akcji.

Kolejnym zaskoczeniem, nie jestem w stanie zdecydować się czy pozytywnym czy nie, jest śmierć drugoplanowej postaci (nie powiem, kogo, ponieważ to jest mega spoiler). Nie podejrzewałam, iż autorka podejmie się uśmiercenia, i mówimy to o takiej śmierci na amen, nie tak jak to było poprzednio, może i postaci rzadziej występującej w fabule, ale moim zdaniem równie ważnej. Z jednej strony jest to plus, ponieważ wprowadza tragizm do powieści. Z drugiej strony rzecz biorąc, to mógłby być ktoś inny, akurat tą postać polubiłam ii było mi bardzo przykro, że jej losy skończyły się tak a nie inaczej.

Książkę czytało się bardzo przyjemnie i dość szybko, pomimo tego, iż początkowo nie byłam przekonana, co do słuszności i potrzeby wprowadzania drugiego narratora. W miarę czytania coraz bardziej mi się to podobało.

Jak wiemy z poprzedniej części główna bohaterka, Lena, kompletnie się zmieniła. Wydoroślała, zmężniała i zaczęła w końcu walczyć o swoje poglądy. Ten charakter towarzyszy nam w tej książce, co prawda zdarza się, że Lena popada ze skrajności w skrajność. Na przykład nie myśląc w ogóle biegnie na pomoc przyjaciołom, bez mrugnięcia okiem rzuca się w wir walki nie wiedząc, co ja czeka z drugiej strony odzywa się jej rozlazłość i niezdecydowanie, a to jest zazdrosna o Alka, mimo, że to, co się wydarzyło ich rozdzieliła, a to odpycha Juliana, bo chyba nadal kocha Alka. Jest to jakieś urozmaicenie w historii miłosnej, ale ja po prostu nie przepadam za takimi trójkątami.

Pamiętacie, jak bardzo Lena i Alek byli w sobie zakochani w pierwszej części i pewnie wiecie też, co się wydarzyło w drugiej. Powiem wam szczerze, że po tym, co przeczytałam teraz mam wrażenie, że ich miłość dużo mniej realna, niż mi się wydawało na początku. W tej części to czasami wygląda jakby nic między nimi nigdy nie zaszło. Może głupio to zabrzmi, ale ja się akurat z takiego obrotu spraw cieszyłam, ponieważ kibicuje Lenie i Julianowi. Na moje nieszczęście w fabule były przebłyski, podczas, których było widać jak na dłoni, że Alek nadal kocha Lenę. Nadal pozostaje dla mnie zagadką, dlaczego w takim wypadku tak brutalnie ją odrzucił.

W pierwszej jak i drugiej części jest wspomniana mama głównej bohaterki, a w tej ten temat jest dużo szerzej opisany, z czego się niezmiernie cieszyłam, ponieważ chciałam się koniecznie dowiedzieć jak rozwinie to autorka. I byłam pozytywnie zaskoczona jak to zostało rozegrane.

To chyba tyle, jeśli chodzi o pozytywne strony, teraz trochę ponarzekam. Na początek idzie zakończenie. Przepraszam ja was bardzo, ale kto je wymyślił? Jak dopadnę to uduszę gołymi rękoma. Dosłownie sekundę po tym jak odłożyłam książkę miałam chęć zacząć krzyczeć, a lektura tylko cudem uniknęła bycia wyrzuconą przez najbliższe otwarte okno, tak bardzo mnie rozczarowało i zezłościło to zakończenie. Zupełnie nie tego się spodziewałam. Wygląda mi to tak jakby autorka zostawiła sobie otwartą furtkę, aby w przyszłości jeszcze napisać kolejną część tej serii. Nie mniej jednak ja jestem na nie, jeśli chodzi o zakończenie.

W obu poprzednich częściach pisarka stawiała sobie poprzeczkę wysoko i za każdym razem udawało jej się sprostać wyznaczonemu poziomowi. Biorąc pod uwagę jak to wyglądało, byłam pewna, że ta książka nie będzie wyjątkiem, a po przeczytaniu jej czułam się jakby ktoś zdzielił mnie obuchem w twarz. Jestem po prostu zawiedziona tym, że autorka nie podołała poziomowi wyznaczonemu przez poprzednie tomy. I to jest wielka szkoda, bo potencjał, aby to zrobić był i trochę został zmarnowany.

Książka polecona przez czytelników z portalu Lubimy Czytać.

10.10.2013

HIGH FIVE #8 Ulubione książkowe pary

HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku, z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...

Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami.

Dołączyć możecie tutaj.




Tris i Cztery 

Moją ulubioną książkową parą jest Tris i Cztery. Uwielbiam dynamikę między tymi postaciami oraz to, że ich miłość zakwita w bardzo trudnych warunkach. Dodatkowo oboje udowodnili, iż są w stanie zrobić dla siebie wszystko.








Viana i Uri 

Kolejna dość mocno lubiana przeze mnie para. Ich historia jest tak bardzo piękna, a zarazem przejmująca. Jedna z najlepszych, jak nie najlepsza, historia miłosna, jaką czytałam. Taka prawdziwa miłość budząca się stopniowo i powoli.  






Will i Tessa

Powiem tak ta para musiała pojawić się w tym zestawieniu. Jeśli ktoś się do tej pory zastanawiał, której parze z Diabelskich Maszyn kibicuje, to już wie. Jestem całym sercem za tym, aby Tessa wybrała Will. Oni tak idealnie pasują do siebie. Poza tym sądzę, iż pomimo być takim złym chłopcem Will naprawdę kocha Tessę, po prostu nie chce się do tego nawet sam przed sobą przyznać. 






Ola i Irga 



Uwielbiam ich za to, że podczas czytania o ich perypetiach można się śmiać do rozpuku, a mimo wszystko to nadal jest taka miłość, jaką możemy znaleźć sami, taka realna. A jak długo zajęło im zostanie parą. Mówi się, że prawdziwa miłość wszystko wybaczy, w tym wypadku może nie wszystko, ale dużo i to jest naprawdę wspaniałe. Coś, co by mnie niezmiernie uszczęśliwiło to więcej takich książkowych par.





Wiktoria i Beleth

Tej parze też kibicowałam od początku i można powiedzieć, że się doczekałam. W jakiś sposób jest to trochę "dysfunkcyjna" miłość. Mam tutaj na myśli, że nie jestem pewna czy ze strony Beletha jest to miłość czy chęć posiadania, przynajmniej na początku im dalej poznajemy ich losy tym bardziej jestem przekonana, że są dla siebie stworzeni.






A jakie są wasze ulubione pary książkowe? Komentujcie z chęcią się tego dowiem.

7.10.2013

Recenzja: "Tajemnicza historia w Styles" - Agata Christie



Wiem, że nie powinnam się tłumaczyć z tej nieobecności, tylko po prostu być obecną, ale mój ostatni tydzień był tak szalony, że nawet nie miałam, kiedy o tym pomyśleć. Niestety klasa maturalna to więcej obowiązków i rzeczy do zrobienia niż by mogło się wydawać, a może to tylko w moim wypadku tak jest? Mniejsza o to, komunikuje, iż wróciłam i mam nadzieję na powrót do w miarę regularnego publikowania :D



Tytuł: Tajemnicza historia w Styles
Autor: Agata Christie
Wydawnictwo: Dolnośląskie

Liczba stron: 208
Data wydania: luty 2012
Ocena: 8/10 


Opis: Klimat starej angielskiej posiadłości, rodzinne niesnaski i skandale, spalony testament i wiele mylnych tropów. Kto z domowników miał motyw, by otruć właścicielkę rezydencji Styles Court? Czy zbrodnię popełniono z namiętności, czy z chciwości?
Nad rozwikłaniem zagadki po raz pierwszy razem pracują - kapitan Hastings, marzący o tym, żeby być Sherlockiem Holmesem, i Herkules Poirot, który nie musi o tym marzyć.
 
Muszę wam przyznać, że wręcz uwielbiam kryminały. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego, w końcu tutaj intensywnie myśli się na temat tego, kto mógł popełnić zbrodnię. Owszem, jest to prawdziwe, ale jeśli chodzi o kryminały pani Christie, to ja po prostu w nie wsiąkam, jestem tak bardzo zaangażowana w fabułę, że nawet nie mam, kiedy pomyśleć, kto to mógł zrobić. Ja to po prostu przeżywam w swojej wyobraźni.

Bohaterowie za każdym razem są świetnie dobrani, tworząc mieszankę wybuchową i dopełniając fabułę. Główny bohater, jest przekomiczny, a dużo jego cech charakteru wręcz wyolbrzymionych, co w niektórych przypadkach wydaje się być prostą drogą do katastrofalnych skutków, w tej serii natomiast dodaje nutki ekscentryzmu i tajemniczości. To w dużej mierze dzięki niemu nie mogę się oderwać od książki. Oczywiście jeszcze nieoczekiwane wydarzenia i ta cała tajemniczości robią swoje, ale naprawdę lubię Herkulesa.

Ciekawy zabieg stylistyczny, który nota bene jeszcze bardziej nadaje książce nieprzewidywalny i tajemniczy obrót spraw, to narracja prowadzona nie przez Poirota, a przez jakąś główną - w danej książce - postać. Z tego powodu wiele wydarzeń jest opisanych z subiektywnej perspektywy, co kompletnie nie jest minusem. Po prostu dodaje swoistego elementu nieobliczalności całej fabule.

Dla mnie ta książka, jak również inne z tej serii wręcz idealnie nadają się na leniwe wieczory spędzone w domu z dobrą lekturą i kubkiem herbaty/kawy. W jakimś stopniu są one odstresowujące i pozwalające głowie zmęczonej po całym dniu ciężkiej pracy odpocząć. Ja najbardziej lubię przeczytać je sobie od czasu do czasu, jak mam właśnie jakieś popołudnie wolne.

Akurat ten tytuł poleciła mi koleżanka, która czytała i też była zachwycona.

Reklama