Autor: Josephine Angelini
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 368
Data wydania: lipiec 2012
Ocena: 6/10
Muszę powiedzieć, że jakość tej książki w porównaniu do pierwszego
tomu serii jest gorsza. W sumie to szkoda, ponieważ liczyłam na coś równie
dobrego, a nawet lepszego niż poprzednia część, no i niestety zawiodłam się
prawie na całej linii.
Niby działo się tutaj równie dużo, co w
pierwszej części, ale jak dla mnie fabuła lekko zboczyła z obranego wcześniej
kursu i niezbyt mi się to spodobało. Nadal głowię się, dlaczego autorka
zdecydowała się pójść w ten utarty schemat trójkąta miłosnego. Ja rozumiem, że
ten bohater był potrzebny do fabuły, ale po co od razu dokładać tam miłość.
Uważam, iż dałoby się to rozwiązać zupełnie inaczej i prawdopodobnie wyszłoby
ciekawiej. Nawet pomijając to, co przed chwilą powiedziałam to ten trójkąt
miłosny jest tak mało wiarygodny, że aż szkoda słów. To coś w rodzaju Helena
kocha Lucasa, ale jednak nie do końca, bo zakochuje się w kimś innym. No chyba,
że kocha dwóch chłopców na raz, co już w ogóle jest dla mnie lekkim absurdem.
Poza tym wszyscy jej powtarzali, aby przypadkiem się nie zakochała w tym nowo
poznanym gościu, bo to się źle skończy, ale po co słuchać kogokolwiek, lepiej
jest być bezmyślnym. W końcu tak fajniej. No, ale mniejsza. Przejdźmy
dalej.
Lucas też wcale nie prezentuje się lepiej.
Raz po raz rani Helenę, podobno dla jej dobra, nie stara się i raczej
prezentuje postawę ja mam wszystko gdzieś. Najbardziej dobiło mnie to, że
kompletnie nie walczył o swój związek z Heleną, chociaż jeszcze kilka stron
wcześniej zarzekał się, iż zrobi wszystko, aby mogli być razem. Dla mnie to w
żadnym wypadku nie ma sensu i nawet zaczęłam się zastanawiać czy on ją kocha,
bo przecież miłość polega na ciągłej walce o lepsze jutro i nie opuszczaniu
swojej drugiej połówki w potrzebie.
Jeszcze jedno na temat Heleny. Boi się
Lucasa, ale też boi się powiedzieć komuś o tym jak bardzo nienawidzi swojej
misji i to ją zabija. Dodatkowo jej bezmyślność w tej części dosłownie powaliła
mnie na łopatki. Mam wrażenie, że wszyscy bohaterowie w jakiś sposób cofnęli
się w rozwoju.
Po tym wszystkim, czego doświadczyłam moje
oczekiwania, co do zakończenia drastycznie zmalały, a jemu o tak udało się mnie
rozczarować. Myślałam, że będzie to coś mogące uratować tą książkę, ale jednak
nie. Zakończenie było mdłe i przewidywalne. Niczym mnie nie zaskoczyło i nie
zachęciło do sięgnięcia po ostatnią część.
Podsumowując, w tym wypadku niestety
sprawdziło się stwierdzenie, iż środkowe części serii są najgorsze. Teraz muszę
się poważnie zastanowić czy będę chciała sięgnąć po ostatnią część trylogii. Z
jednej strony ten tom mnie do tego nie zachęcił, a z drugiej słyszałam, że
trzeci tom jest wręcz zabójczy i warto go przeczytać. Pożyjemy zobaczymy.