30.09.2013

Recenzja: "Pandemonium" - Lauren Oliver

Tytuł: Pandemonium
Autor: Lauren Oliver
Wydawnictwo: Otwarte

Liczba stron: 376
Data wydania: październik 2012
Ocena: 8/10 


Opis: Lena żyje w świecie, w którym [miłość] uznano za niebezpieczną chorobę, a ludzie poddawani są zabiegowi, po którym już nigdy nie będą mogli kochać. Tuż przed operacją dziewczyna zakochuje się w Aleksie. Ich wspólna ucieczka kończy się tragicznie... Wśród dymu i płomieni Lena widzi twarz ukochanego po raz ostatni.
Zrozpaczona przystępuje do ruchu oporu, by walczyć o wolność i [miłość]. Na jej drodze staje tajemniczy Julian. Czy można pokochać największego wroga?


Ta książka chodziła za mną odkąd na moje półce pojawiła się pierwsza część, niestety na moje (nie)szczęście, akurat jak chciałam kupić ją w empiku, ponieważ była promocja, to jej nie mieli na stanie. Takim sposobem czatowałam na nią w bibliotece, znów moje szczęście wykazało się kreatywnością i tym razem była wypożyczona. No dobra, ale termin zwrotu był następnego dnia, ja już szczęśliwa, a tu patrzę chwilę później ktoś sobie przedłużył termin oddania. Takim sposobem całkowicie o niej zapomniałam. I zgadnijcie, co, któregoś razu jak byłam po inne książki w bibliotece to poleciła mi ją pani, stwierdzając, tylko to jest druga część. Gdyby nie to, to znając mnie pewnie bym nie przeczytała jej w najbliższej przyszłości. Ach to moje szczęście. 

Zakończenie poprzedniej części zmusiło mnie do myślenia, co może dalej z tą historią zrobić autorka. Tak myślałam, myślałam i wymyśliłam - coś tak niestworzonego, jak to ja potrafię. Mimo wszystko fabuła przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Poprzednią książką pisarka ustawiła sobie bardzo wysoko poprzeczkę i ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu tym dziełem udało jej się, nie tylko sprostać wymaganiom jak również podwyższyć je. To wydawało mi się prawie niemożliwe, a tu proszę jednak się dało. 

Jeśli chodzi o język to jest on bardzo czytelny, a co więcej autorka zrezygnowała w dużej mierze z przydługich opisów oraz to, co mnie zasmuciło to nie zauważyłam aż tylu porównań, które mnie tak zachwyciły w poprzednim tomie. Ciekawym zabiegiem, a mimo wszystko  w pewnym stopniu mnie irytowało, było podzielenie tekstu na rozdziały teraz i kiedyś. W ten sposób nie poznaliśmy kompletnego ciągu wydarzeń, które połączyłyby obie części, tylko dowiadywaliśmy się o nich stopniowo. Przyznaje, czasami to trochę mieszało mi w głowie, ale nie aż tak. 

Pamiętacie Lene? Taka trochę nijaka, bojaźliwa, niezdecydowana, a nawet powiedziałabym łatwa do zmanipulowania. Zapomnijcie, tamta Lena już "umarła" jak to określiła sama bohaterka. I to w 100 % jest prawdą, w tym tomie poznajemy dziewczynę odważną a często po prostu niemyślącą o konsekwencjach swoich decyzji, walczącą o swoje, niebojącą się okazywać uczuć i wrażać opinii, a mimo wszystko nadal trochę skołowaną i cierpiącą po stracie. Sądzę, że tego typu "lifting" przydał się naszej bohaterce, w końcu, kto lubi czytać na temat takich rozlazłych osobowości? 

Podsumowując, książka bardzo fajna, a nawet powiem więcej, póki, co to najlepsza część trylogii (zobaczymy jak to się będzie przedstawiać po przeczytaniu ostatniego tomu). Czytało się ją w mgnieniu oka, lekko i przyjemnie. Była w jakimś stopniu nieprzewidywalna, na tyle na ile może być nieprzewidywalna młodzieżowa książka o miłości. Sami wiecie jak to bywa, a mimo wszystko ta naprawdę była dość nieprzewidywalna. Polecam. 


8 komentarzy:

  1. Recenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę",
    serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm. jeszcze nie przeczytałam pierwszej...ale to na pewno dobrze, że główna bohaterka ewoluuje....jak zwykle dobrze się bawiłam podczas czytania recenzji u Ciebie. pozdrawiam i zapraszam do siebie
    Recenzja Dodana do Wyzwania: Czytamy Polecane Książki;))
    MK Czytuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Cała seria jeszcze przede mną ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham całą tę serię całym sercem i duszą, ale pierwszy tom mimo wszystko uważam za najlepszy, ze względu na przesłanie. w drugim i trzecim tomie autorka poniekąd zapomina o samej miłości, a skupia się na ruchu oporu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głębiej się temu przyglądając to rzeczywiście masz rację, ale jakoś tego nie zauważyłam.

      Usuń

Jeśli odwiedzasz mojego bloga to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Będzie mi z tego powodu ogromnie miło i postaram się na niego odpowiedzieć.