Tytuł: Elita
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 352
Data wydania: maj 2014
Ocena: 6/10
Jak pierwsza część trylogii
ogromnie mi się podobała, tak ta jest wręcz do bani. Już nawet nie pamiętam
kiedy ostatnio czytałam drugi tom serii, który był tak kijowy i o tyle gorszy
od swojego poprzednika. Dosłownie wszystko mnie wkurzało od zachowania Ameryki
po zachowanie Maxona i Aspena. Przez to jestem bardzo niezadowolona, ponieważ
lektura zapowiadała się bardzo ciekawie i romantycznie, a tutaj wyszła taka
kaszana. Wszystko zaczęło się komplikować po tym jak Aspen "wrócił do
gry", a później to już było z górki i wszystko rozwinęło się w
zastraszającym tempie.
W takim wypadku zacznę od tego
nieszczęsnego Aspena. Po pierwsze to co zrobił w pierwszym tomie było dla mnie
karygodne, ale to co wyprawiał w tym tomie to już zupełnie nowy poziom karygodności.
Jak dla mnie nie mógł sobie poradzić z konsekwencjami swojej decyzji, więc
zdecydował, że dodatkowo skomplikuje jeszcze życie Ameryki. Nie wiem skąd wziął
się pomysł, aby umieścić coś takiego w fabule, ale według mnie to kompletny
niewypał.
Teraz słów kilka o Ami. Jak ona
mnie wkurzała, jejciu do tej pory nie przypominam sobie, żeby jakaś bohaterka
tak bardzo mnie irytowała. Była tak niezdecydowana, że aż chciałam sobie rwać
włosy z głowy. Dodatkowo kompletnie nie rozumiałam skąd jej się to bierze, bo z
mojego punktu widzenia Maxon nie miał powodu być dla niej fałszywy i kłamać o
swoich zamiarach i uczuciach, skoro bądźmy szczerzy ona nie miała mu do
zaoferowania żadnych wymiernych korzyści dla jego państwa. Niestety one tego
nie widzi w ten sposób i przez to zachowuje się jak rozwydrzona, samolubna,
bezmyślna dziewuszka. Poza tym irytował mnie fakt, że stosuje ona podwójne
standardy, wobec niej inne niż wobec wszystkich innych, a gdyby było tego
jeszcze mało to właśnie Maxona obwinia o wszystko swojemu zachowaniu nie mając
nic do zarzucenia.
Jedyną postacią, która według
mnie zachowywała się w miarę fair był Maxon. I chociaż to wcale nie znaczy, że
jakoś bardziej go polubiłam, to on jako jeden z niewielu w tej części zachowuje
się nawet przyzwoicie.
Ogólnie to ogromnie się
zawiodłam na całej książce oczekiwałam czegoś bardziej poruszającego, bardziej
zapierającego dech w piersi. Tej lektury nawet zakończenie nie uratowało.
Chociaż samo zakończenie było okej, America dąży do lepszego, a Maxon dalej
robi to co musi to i tak chyba nic nie byłoby w stanie uratować tego jak
odebrałam tą pozycję. Poza tym w sumie tutaj to się zupełnie nic nie dzieje,
oprócz dramatów głównej bohaterki, przetykanych randkami z Maxonem i
spotkaniami z resztą kandydatek. Co prawda ktoś wspominał, że warto się
przemęczyć przez tą część, ponieważ "Jedyna" jest świetna, ale ani
przez moment nie przypuszczałam, że będzie aż tak źle. Co do tego czy warto to
będę mogła wam powiedzieć dopiero jak przeczytam następną część. Póki co lekko
odechciało mi się kontynuować przygodę z tą serią.
Recenzja bierze udział w Rekord 2014, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Book Lovers, Czytam Fantastykę, Bingo czytelnicze, Klucznik, Dystopia 2014, Z półki 2014, Pod hasłem.
Taa... Sama jeszcze nie zabrałam się za "Elitę" tylko z powodu wielu negatywnych opinii. A szkoda bo pierwszą część była w miarę :/
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Nie ważne jakie by były w Internecie opinie, to i tak sądzę, że sięgnę po tą serię, bo mam zamiar się z nią zmierzyć i sama uznam, czy naprawdę jest tak przeciętna
OdpowiedzUsuńMiałam strasznie podobne odczucie! "Elita" była dla mnie mordęgą. "Jedyna" lepsza, ale na kolana też mnie nie powaliła. Pierwsza część zdecydowanie najlepsza.
OdpowiedzUsuńCzytałam i uważam, że to nawet fajna lektura, choć America wyjątkowo mnie irytowała. Jestem ciekawa jak zaprezentuje się trzeci tom :)
OdpowiedzUsuńA tam, mi się Elita podobała. America pokazała swojego "pazurka" a nie była taką ugrzecznioną dziewczynką. Niezdecydowanie mi nie przeszkadzało... bo porównywałam ją z Kiera z "Bezmyślnej" ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać Ci rację, już dawno nie czytałam tak "lichego" środka trylogii. Co do bohaterów, to miałam dosłownie ochotę rozszarpać Ami i Aspena. Oboje strasznie mnie irytowali, a co za tym idzie, książkę czytało mi się jak po grudzie.
OdpowiedzUsuńJa oceniłam ją o wiele gorzej - bo aż 2/10, za okładkę. Nic mi się w niej nie podobało. A według mnie Maxon nie zachowywał się tak w porządku - z jednej strony mówi, że kocha Americę, a zaraz potem czytamy, że obmacuje się z inną. Mało piekielnie? Mówi, że żyje w stresie. Ja na miejscu głównej bohaterki (tak niezwykle nieznośnej jak nigdy) obawiałabym się, czy po pierwszej lepszej kłótni małżeńskiej ze stresu nie pobiegnie w ramiona pierwszej lepszej kobiety... Koszmar.
OdpowiedzUsuńA wiązałam z Elitą duże nadzieje! I nadal wiążę, skoro zamierzam ją przeczytać w wolnej chwili.Chociaż od momentu, w którym Aspen wrócił do gry w pierwszym tomie, wiedziałam, że tę lepszą część mam za sobą.
OdpowiedzUsuńNie czytałam i widzę, że nie ma zbytniego sensu się za nią brać... A szkoda.
OdpowiedzUsuńMnie "Elita" podobała się najbardziej z całej trylogii. ;>
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele pozytywnych opinii na temat pierwszego tomu i mam zamiar się z nim niedługo zapoznać. Jednak, jak widzę, kolejna część nie zachwyca, ale i tam zamiar sięgnąć po pierwszy tom ;)
OdpowiedzUsuńraven-recenzje.blogspot.com
to zabawne, miałam dokładnie takie same odczucia i czułam się nieco odosobniona, miło wiedzieć, że nie tylko dla mnie druga część serii była torturą. ;)
OdpowiedzUsuńja również jeszcze nie zabrałam się za "Jedyną", trochę się boję, że zawiedzie mnie jeszcze bardziej...
Czytałam jedynie "Rywalki". W sumie nawet mi się podobały, jednak na nich skończyłam przygodę z tą serią. Czy sięgnę kiedyś po kontynuacje? Szczerze mówiąc - nie wiem. Póki co nie ciągnie mnie :)
OdpowiedzUsuńNiedługo muszę się zabrać za Rywalki ;) Super recenzja ;)
OdpowiedzUsuńhttp://loony-blog.blogspot.com/