14.04.2015

Stosik #7 Odsłona targowa

Jak pewnie się domyśliliście te książki to jeszcze moje zdobycze z Warszawskich Targów Książki 2014, ponieważ na blogu już baaaaaardzo dawno nie było stosika, to doszłam do wniosku, że może warto się pochwalić nowymi nabytkami zwłaszcza, że tegoroczne Warszawskie Targi Książki za pasem. A wracając do targów książki, to wybieracie się w tym roku? Ja z pewnością odwiedzę tegoroczne targi, tylko jeszcze nie wiem czy będę na nich we wszystkie cztery dni, czy jednak tylko w weekend.



Są to książki z Warszawskich Targów Książki. Od góry:


- "Marzenia i koszmary" - Stephen King - książka z wymiany, zainteresowała mnie, ponieważ już od jakiegoś czasu chciałam zapoznać się z twórczością tego autora.
- "Ostatni olimpijczyk" - Rick Riordan - książka z wymiany, wybrałam ją, bo chciałabym skompletować obie serie autora i zacząć je czytać.
- "Igrzyska śmierci" - Suzane Collins - książka z wymiany, bardzo jestem szczęśliwa, że udało mi się znaleźć pierwszą część "Igrzysk śmierci", ponieważ chciałbym mieć całą trylogię na swojej półce i móc ją przeczytać jeszcze raz.
- "Oksa Pollock. Przeklęte więzy". "Oksa Pollock. Ostatnia nadzieja" - Anne Plichota, Wolf Cendrine - książki z wymiany, bardzo ogarnięta Ania wzięła pierwszą i czwartą część serii chociaż była również druga i trzecia, a to wszystko bo byłam pewna, że ta co mam to właśnie druga część. Tak to jest jak się nie przygląda dokładnie okładkom.
- "Wierni wrogowie" - Olga Gromyko - zakupiona na targach, miałam wielki dylemat czy wybrać tą czy może jednak nową książkę Jeaniene Frost, jednak padło na tą. Jeszcze jej nie przeczytałam, ale mam wielkie nadzieje, zwłaszcza biorąc pod uwagę jak bardzo podobała mi się seria o Wiedźmie autorki. 
- "Morderstwo wron" - Anne Bishop - zakupiona na targach, nie czytałam jeszcze pierwszej części tej serii, ale mam co do niej dobre przeczucia, więc wykorzystałam możliwość zakupienia drugiego tomu ze zniżką.
- Zestaw komiksów "Tytus, Romek i Atomek" I - XXV księga - Papcio Chmiel - zakupione na tarach. Nie mogłam przepuścić okazji kupienia kompletnego zestawu komiksów, na których się wychowałam i z wielką chęcią przeczytam jeszcze raz. 

8.04.2015

Recenzja: "Do wszystkich chłopców, których kochałam" - Jenny Han

Na początku chciałabym wytłumaczyć z jakiego powodu nie pisałam przez tak długi okres czasu. Jak pewnie się orientujecie w październiku rozpoczęłam studia na politechnice warszawskiej i niestety nie udało mi się tak rozłożyć czas, aby mieć kiedy pisać recenzje dla was, jak i uczyć się. Nie byłam z tego powodu zbyt szczęśliwa, niestety studia były w tamtym momencie priorytetem. Co prawda w tym semestrze jest jeszcze gorzej, to czuje, iż uda mi się to wszystko ze sobą połączyć. Z pewnością będę się starała publikować posty tak mniej więcej raz w tygodniu (myślę, że będzie to odpowiednia częstotliwość). Zdecydowanie polecam zajrzeć na mój profil na instagaramie, ponieważ ostatnimi czasy to tam pojawiam się zdecydowanie częściej.

Tak jeśli chodzi jeszcze o kwestie organizacyjne, to prawdopodobnie na początku maja ruszy na blogu zaległy konkurs z okazji 2 urodzin bloga :)


Tytuł: Do wszystkich chłopców, których kochałam
Autor: Jenny Han
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Ole
Liczba stron: 448
Data wydania: kwiecień 2014
Ocena: 8/10


Tę książkę wypożyczyłam z biblioteki i chociaż nie jest to gatunek literacki, po który zazwyczaj sięgam, to chciałam się przekonać jak ja odbiorę tę książkę, a słyszałam o niej wiele dobrego zarówno w naszej polskiej blogosferze, jak i na zagranicznych blogach. Jeśli mam być szczera, to po tych wszystkich opiniach i po blurbie z tyłu książki spodziewałam się czegoś kompletnie innego. Zostałam pozytywnie zaskoczona.

Po pierwsze, sam pomysł na historię jest świetny. Uważam, że dużo młodych ludzi, zarówno dziewczyn, jak i chłopaków, jest w stanie utożsamić się z główną bohaterką. Myślę, że dla wielu osób spisywanie swoich odczuć jest najlepszym sposobem na uporanie się z nimi i chociaż pewnie większość z nas ( w tym ja) wolałaby robić coś takiego w pamiętniku, to pisanie listów przez bohaterkę jest w pełni przeze mnie zrozumiane. Jakby na to nie patrzeć dla niej jest to swoisty pamiętnik i z pewnością nie spodziewa się, że ktoś, a zwłaszcza osoby, do których pisze, to zobaczą.

Po tym jak dowiedziałam się, że owe listy zostają wysłane, a Lara musi sobie poradzić z "bagnem", w które po części sama się wpakowała, to w mojej głowie wykiełkowało kilkanaście teorii, jak to będzie wyglądać. Największym zaskoczeniem było to, że żadna się nie sprawdziła. Z jednej strony uważam to za wielki plus, ponieważ lekturze udało się mnie zaskoczyć, ale z drugiej jestem tak troszkę zawiedziona, ponieważ moje pomysły były równie ciekawe. 

Kolejną dobrą stroną tej książki jest to jak szybko się ja pochłania. I tak tutaj powinnam napisać czyta, ale ją dosłownie się pochłania, a ja początkowo myślałam, iż czytanie będzie mi szło bardzo topornie i będę miała wielki problem z przebrnięciem przez te 448 stron. Chyba bardziej nie mogłam się pomylić, jak już siadłam i zaczęłam czytać, to nikt nie był w stanie mnie od tego oderwać. 

Jeśli chodzi o bohaterów to z miejsca polubiłam Larę Jean i Petera. Lara ma w sobie coś takiego, że nie da się jej nie lubić, jest marzycielką, momentami bojącą się podjąć ryzyko, co chwilami było denerwujące. I chociaż jej rozterki i dramaty miłosne czasami mnie śmieszyły, to jak najbardziej kibicowałam, aby wszystko ułożyło się po jej myśli. Natomiast Peter to wielce złożona osobowość i nadal nie jestem pewna czy udało mi się go rozgryźć do końca. Jedyne o co momentami byłam na niego zła, to jego zachowanie wobec Lary , co prawda rozumiałam dlaczego robił tak, a nie inaczej, ale to nie zmieniło faktu, ze nie koniecznie mi się to podobało. Tak poza tym Peter to fajny chłopak, który wpakował się w śmieszną (dla niego) sytuację i nawet nie zauważył kiedy wszystko zaczęło się zmieniać. 

Ogólnie książka podobała mi się niezmiernie i z wielką chęcią zapoznam się z resztą twórczości tej autorki, zwłaszcza po tak pochlebnych opiniach, których się na ten temat nasłuchałam. Mimo, że w tej lekturze nie ma jakiejś bardzo wartkiej akcji, to i tak nie mogłam się od niej oderwać. Fabuła była iście zaskakująca, a i kilkakrotnie zdarzyło mi się zaśmiewać z tego co się działo. Dodatkowo muszę się przyznać, że książka wywołała u mnie prawdziwą burzę emocjonalną, a to jest dość ciężkie do osiągnięcia w moim przypadku. Mimo, ze to nie mój gatunek, to coś mam wrażenie, że od teraz będę po niego sięgać zdecydowanie częściej.  Zdecydowanie polecam tę pozycję zwłaszcza osobom lubującym się w młodzieżowych historiach miłosnych.

  
Recenzja bierze udział w Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Pod hasłem.