24.06.2014

Recenzja: "Przez bezmiar nocy" - Veronica Rossi

Tytuł: Przez bezmiar nocy
Autor: Veronica Rossi
Wydawnictwo: Otwarte

Liczba stron: 352
Data wydania: sierpień 2013
Ocena: 7/10


Opis:  Przeżyli eterowe burze, ale czy ich uczucie przetrwa bezmiar nocy? Po miesiącach rozłąki Aria i Perry znów są razem, lecz ich wspólna przyszłość jest niepewna. Perry, nowy Wódz Krwi plemienia Fal, musi walczyć o zaufanie swoich ludzi. Aria zaś prowadzi sekretną misję. Do tego gwałtowność burz eterowych się nasila, a niekończący się półmrok spowija ziemię. Aria i Perry mają coraz mniej czasu, by odnaleźć Wielki Błękit. Czy zdążą, zanim bezlitosny żywioł zniszczy ich świat i marzenia o wspólnej przyszłości?

Jak pewnie pamiętacie pierwsza część tej serii nie wzbudziła we mnie emocji, ale mimo wszystko zdecydowałam się sięgnąć po kolejny tom i dać całej serii szansę. Starałam się podejść do lektury na chłodno, nie patrząc na to co było wcześniej i w miarę mi się to udało, ponieważ tamta opinia nie miała wpływu na to jak odebrałam tą książkę.

Powiem tak, podchodząc do tej książki miałam jakieś tam oczekiwania, niezbyt wygórowane, ale za wszelką cenę unikałam jej recenzji, aby nie zmącić odbioru książki. Chociaż uczyniłam to wszystko, to lektura nadal nie zachwyciła mnie jakoś bardzo, ani też nie zirytowała bądź wkurzyła. Po prostu nadal żadnej reakcji u mnie nie wywołała i jestem niezmiernie z tego powodu zawiedziona, ponieważ tak po cichu miałam nadzieję, że będzie lepiej niż poprzednio. Normalnie mogłam sobie odłożyć książkę na bok i nie czułam, że potrzebuję już zaraz do niej wrócić. Nie była to kompletnie nudna lektura, czytało się ją przyjemnie, ale znów mi czegoś brakowało.

Miałam nadzieję, że dowiemy się więcej na temat tego dystopijnego świata, a tu gucio. On sobie jest, ale ja nadal za dużo o nim nie wiem, a szkoda, bo wydaje się być coraz bardziej interesujący. Sama fabuła była ciekawa, ale jak dla mnie czasami wszystko działo się za szybko i miałam problem z połapaniem się w tym, co się dzieje. Plus za dwuosobową narrację, ponieważ wprowadzała ona element napięcia. Autorce zdarzało się zakańczać wypowiedź jednego z bohaterów w najmniej odpowiednim momencie. I dobrze, w końcu to jakieś urozmaicenie.

Jeśli chodzi o bohaterów, to nadal lubię Arię, ale Perrego zamiast stać się jeszcze fajniejszą postacią zdecydowanie zaczął zmierzać w drugą stronę. Jego zachowanie było irracjonalne i mnie wkurzało. Jakoś tak nie mógł się zdecydować, co myśleć. Niby wiedział, dlaczego stało się tak nie inaczej, a mimo to bardzo prosto było go wmanewrować, aby uwierzył w kompletną nieprawdę. Kłóciło się to z jego wizerunkiem i silnych charakterem. Dosłownie, tak jakby gdzieś pomiędzy książkami zagubił swoją stanowczość jak i wiarę w siebie i ludzi, którzy byli mu najbliżsi. Poza tym mamy jeszcze nowego bohatera, który w poprzedniej części był raczej tym złym, a teraz zwrot o 180 stopni i jest milutki i pomocny. Miałam wrażenie, iż wypadło to nad wymiar sztucznie, w końcu nikt nie jest się w stanie aż tak diametralnie zmienić. No chyba, że ja coś po drodze przegapiłam.

Samo zakończenie było dla mnie przewidywalne i banalne. Ja wiem, to dopiero 2 część trylogii, ale można się spodziewać czegoś lepszego. Po tym jak książka doszła do pewnego ważnego momentu w fabule, ja podejrzewałam co może się wydarzyć, a szkoda, bo autorka mogła rzucić czytelnikowi i bohaterom jakąś kłodę pod nogi. Byłoby ciekawiej, a nie powiem miała kilka idealnie nadających się do tego momentów i ich nie wykorzystała.

Podsumowując, źle nie jest, ale zdecydowanie mogłoby być lepiej. Sądzę, iż sięgnę po ostatni tom zwłaszcza po to, aby się przekonać czy będzie lepiej. W końcu ostatni tom to nie przelewki, no ale pożyjemy zobaczymy. Mimo, że nie seria raczej nie trafi na listę moich ulubionych, to cieszę się, iż po nią sięgnęłam, ponieważ zdecydowanie ma w sobie coś, co mnie zaciekawiło.

Recenzja bierze udział w Rekord 2014, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu, Book Lovers, Czytaj - to się opłaca, Czytam Fantastykę, Klucznik, Dystopia 2014, Grunt to okładka.

6 komentarzy:

  1. Jedynka... nie oczarowała mnie. Właściwie to była mocno przeciętna, a jej czytanie nie sprawiło mi jakiejś większej przyjemności. Aria mnie denerwowała, Perry mnie denerwował, wszyscy bohaterowie byli słabi. Był jeden w miarę ciekawy chyba Roar, czy coś takiego, ale... no nie wiem. Książka wypadła raczej czarno w moich oczach. :/ A szkoda, bo tyle się o niej mówiło.
    Po kontynuację raczej nie sięgnę, no chyba, że będzie dostępna w bibliotece, ale... raczej nie jestem jej ciekawa. A jeśli mówisz, że znów nie porywa... Przykre.
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam już o tej serii, że wypada słabo, ale bądź co bądź taka lekka lektura przyda mi się na lato i przeczytam ją, żeby sama się przekonać jak to wszystko wygląda. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozbawiłaś mnie tym guciem do łez ;) Okładka tej książki jakoś mnie nie zachęca, więc nawet nie brałam jej pod uwagę i widzę, że słusznie. Chociaż w dystopiach już dość trudno o odkrywcze rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Zapraszam do siebie na konkurs z "Obsydianem" ;)

      Usuń
    2. Może i trudno, ale można by pewnie coś wymyślić, albo przynajmniej skomplikować jakoś życie bohaterom.

      Usuń
  4. Drugie tomy często wypadają słabo. Ja mam ciągle przed sobą pierwszy i nie mogę się zebrać.

    Przy okazji zapraszam do siebie na konkurs z inną książką tej autorki: http://heaven-for-readers.blogspot.com/2014/06/klub-karmy-czesc-2-wraz-z-tematyczna.html – krótki termin, dlatego informuję osobiście :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli odwiedzasz mojego bloga to pozostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Będzie mi z tego powodu ogromnie miło i postaram się na niego odpowiedzieć.